piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 5 "Nowa znajomość"

Po tym jak wyszłam z klubu skierowałam się... sama nie wiem gdzie, bo moja torebka zniknęła, a wraz z nią klucze, które dał mi Tyson do auta. Nie przypuszczałam, że to co mówiła Lidia było prawdą a jednak, Justin chciał mnie tylko wykorzystać. Jaka ja jestem naiwna. Kiedy szłam uliczką  usłyszałam kroki za mną. Ogarnęła mnie doskonała znana mi panka. Przyśpieszyłam kroku nasłuchując czy osoba za mną też to zrobiła. Tak. Zaczęłam panikować i biegnąć gubiąc po drodze moje buty. Biegłam  o mało nie dławiąc się moimi łzami, przez nie też nic nie wiedziałam, ale twardo biegłam dalej. Nie. Nie znowu. Proszę! Nagle czyjaś ręka złapała mnie w tali. Zaczęłam się szarpać, przy okazji, kopać napastnika.
-Nie! Proszę dam ci wszys-stko proszę!- płakałam załamując i poddając się totalnie. Ta osoba odwróciła mnie do siebie przodem i już wiedziałam co się stanie więc nawet nie otwierałam oczu. Nie spodziewałam się że ta osoba mnie przytuli
-Ci.. Nic ci nie zrobię- Po głosie rozpoznałam Ryana.
-Boże!- odwzajemniłam uścisk, jeszcze bardziej płacząc. Wszystko wróciło tak nagle, cała sytuacja o której próbowałam zapomnieć przez całe trzy lata. Ryan widząc mój stan wziął mnie na ręce. Dzięki Bogu o nic nie pytał. Usłyszałam otwierane drzwi i po chwili siedziałam w aucie Tysona na miejscu pasażera. Patrzyłam w okno nie odwracając głowy do Ryana. Co on se teraz o mnie pomyśli? że jestem jakąś panikarą. Zaczął padać deszcz. Świetnie. Patrzyłam jak pojedyncze krople spływają po szybie i nie kontrolowanie zaczęłam płakać, ale nie tak. Po prostu leciały mi łzy z oczu, które nawet nie starałam zetrzeć. Kiedy dojechaliśmy pomału otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Zimne krople spadały na mnie mocząc mi ubrania. Tak jak tamtego dnia. Weszłam po cichu do domu ściągając buty. Nagle zapaliło się światło w przed pokoju.
W frag-murze stanęła Maria, po minie widziałam że była zła.
-Gdzie wy biliście?! Jest druga rano! Ryan mieliście iść na chwilkę do Justina a nie! Jesteś nie odpowiedzialny!- krzyczała chaotycznie wymachując rękoma i jakby teraz mnie zauważyła zwróciła się do mnie- Jezu! Przeziębisz się! - Chyba chciała mnie przytulić, ale odeszłam.
-Nie interesuj się tym !- krzyknęłam. Weszłam po schodach do różowej groty. Nawet nie ściągając ubrań położyłam się w łóżku i zaczęłam szlochać.

Czternastoletnia Dziewczyna po swojej pierwszej imprezie w klubie wraca do domu . Jej szpili stukoczą o chodnik, odruchowo poprawia i tak za krótką sukienkę. Jak mogła być tak głupia aby wracać sama o tak później porze. Skręca w ciemną uliczkę.  Za nią idzie mężczyzna. Dziewczyna słysząc kroki przyśpiesza, zaczyna biegnąc.Chłopak był szybszy. Łapie dziewczynę i odwraca ją do siebie. Ona zaczyna krzyczeć i błagać o pomoc, która nie nadchodzi. Oczy. Niebieskie oczy jak toń wodna. Tyle zdążyła zobaczyć zanim zawiązał jej oczy szmatką tak samo jak usta. Mężczyzna zrywa z niej sukienkę to samo robi z jej majtkami. Bez uprzedzenia wbija się w nią, zabierając jej nie tylko godność,ale też cnotę. Dziewczyna błaga boga aby to się skończyło. Zimne krople mieszają się z jej łzami. Deszcz. Może jednak Bóg płaczę razem  z nią? Po najgorszych minutach w jej życiu mężczyzna chwyta jej kark i szarpie za włosy przewracając je do przodu.Wyciąga nóż i na karku tnie jej dość głęboko krzyż, który zapewnię zostanie jej do końca życia.Śmiech. okropny śmiech wydobywa się z jego ust.  Chłopak ją puszcza a ona bezwładnie wpada do kałuży, która po chwili zmienia kolor na czerwony. Leży tam długo marząc o śmierci, która uparcie nie przychodzi. W końcu z wyczerpania zasypia Bóg wie na ile.

Obudziłam się cała w pocie. To tylko sen. To tylko sen. Nie masz czego się bać. Przebiegam rękami po włosach i odruchowo przykładam rękę do karku badając go uważnie. Jest. Krzyż jest na swoim pieprzonym miejscu. To tylko sen. Zamykam oczy, próbuję się uspokoić co idzie mi z trudem. Kładę się na łóżku. To tylko sen. Nie zasnę zbyt się boję. Ten sen nie śnił mi się odkąd skończyłam szesnaście lat. Dlaczego akurat teraz? Przez to co się stało przed klubem? Może.
Po jakiś tysiącach prób zaśnięcia końcu  zadzwonił budzik w iPhonie, który oznacza że trzeba wstać i kształcić swoją wiedzę. Leniwie wstaje z łóżka kierując się w stronę małej toaletki. To co zobaczyłam to masakra. Wyglądam jak widmo. Postanowiłam ubrać się elegancko zważywszy że to pierwszy dzień w szkole prywatnej, ale dalej nie dostałam mundurka. Dziwne. Pewnie go dostane w szkole. Poszłam do małej łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Umyłam zęby i zabrałam się za naprawianie mojej bezsennej nocy. Kiedy wreszcie ubrałam to:

Wyszłam z łazienki kierując się schodami w dół na śniadanie. Kiedy byłam w kuchnio-jadalni wszyscy już siedzieli przy stole i jedli kiedy Maria robiła przy tosterze tosty. Przy stole siedział Mark zapatrzony w dzisiejszą gazetę i Ryan, który pisał coś na telefonie. Nie ma Emmy, może śpi? a do szkoły ma na później. Skierowałam się w moje miejsce. Odsunęłam se krzesło usiadłam prosto jak na damę przystało i popatrzałam na resztę mówiąc.
-Dzień dobry- nauczona już że nie jedzą tu całą rodziną. Spojrzałam na moje tosty i powiedziałam beznamiętnym głosem.
-Ja lubię lekko zarumienione, a te są prawie spalone- krzywiąc odsunęłam od siebie talerz. Maria odwróciła się do mnie przodem i popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
-Twój tata takie lubi i pomyślałam że ty też.
-Nie! Nie lubię, tak tata takie lubi ja nie, więc albo zrobisz mi lekko zarumienione tosty, albo nie jem wcale!- na początku powiedziałam spokojnie, później krzyknęłam. To utwierdza mnie w przekonaniu, że nie powinna się nazywać moją matką, bo nic o mnie nie wie. Ryan gwałtownie wstał i zwrócił się do mnie.
- I tak nie zdążysz zjeść bo idziemy chodź!- powiedział zapewnię zły z mojej wymiany zdań z Marią. Wzięłam moją torbę, którą spakowałam wczoraj i ruszyłam ku wejściu. Gdy wyszłam oblały mnie ciepłe promienie słońca. Uwielbiam słońce.
-Wystroiłaś się jak na jakieś spotkanie w drogiej restauracji ?- Ryan parskną śmiechem. Nie zwróciłam na niego uwagi tylko rozjarzałam się dokoła.
-Gdzie limuzyna?- powiedziałam i założyłam ręce na pierś patrząc na Ryana.
-Jaka limuzyna?
-Nie masz auta bo wczoraj jechalibyśmy twoim a nie Tysona, więc na pewno z szkoły jakąś przysłali co nie?-  Wyjaśniłam.
-Tak nie mam bryki. Mój ojciec ją ma, ale mi nie da i dlaczego z mojej budy mieli mi przysłać limuzynę?-skrzywiłam się jak nazwał szkołę budą.
- Bo to szkoła prywatna?- popatrzałam na niego jak na idiotę, którym zdecydowanie był.
Zaczął się zemnie śmiać- Szkoła -śmiech- prywatna?- i kolejna lawina śmiechu. Co go tak śmieszy ?
- Jezu Sel dawno się tak  nie uśmiałem. Nie idziemy kotku do szkoły prywatnej, ale za to się  zaraz spóźnimy do normalniej szkoły- powiedział całkiem poważnie. Czekaj! Co?!
-Po pierwsze SELENA nie Sel i nie mów do mnie kotku - założyłam ręce na pierś- i jak to do normalnej szkoły? - powiedzenie że byłam wkurzona to mało byłam wkurwiona. Ja nie chodzę do szkoły publicznej  , ale do ekstremalnie drogiej szkoły prywatnej.
Ryan zaciągną mnie do szkolnego autobusu! To była masakra. Jak z stamtąd wyszłam to myślałam że ucałuję ziemie. Nie dojrzy że tam Śmierdziało to Siedziałam obok kolesia, który nakręcał na palec gumę do żucia, którą później ją żuł. Fu. Wszyscy się na mnie lampili jakbym była z kosmosu. Ryan uciekną mi do swoich kolegów, którzy siedzieli na samym tyle i śmiali się na cały autobus. Dla mnie to była porażka totalna. Na szczęście koniec.
Wyszłam z Autobusu odetchnęłam głęboko i popatrzałam na dość nieduży szary budynek. Ma czerwono-czarne dachówki, przed tym budynkiem , którym nazywają szkołą roiło się od uczniów. Wszyscy stali podzieleni na grupki. Po prawej stronie przy szkole stały dziewczyny, które miały różowe, krótkie miniówki i bluzki nie, to nie były bluzki tylko tak jakby staniki. Za nimi stali zapewnię kujonki . Poznałam ich po tym że siedzieli cichutko i każdy kto koło nich przechodził wyzywał ich. Na prawo od kujonów stali ci "Fajni" Chłopacy mieli czarną skore i zwisające w kroku spodnie. W śród nich dostrzegłam Ryana i Tysona, który całował się z jakąś blondynką. Ignorując ich wszystkich kierowałam się do szkoły i jak na zawołanie wszyscy spojrzeli na mnie. Nie krępowałam się bo jestem do tego przyzwyczajona. Niektórzy chłopacy za mną gwizdali inni wołali o numer. Palanci. Kiedy dotarłam do drzwi otworzyłam je i weszłam do środka. Ściany były tu zielone podobno to kolor, który uspokaja. Na prawo i lewo stały zielono-białe szafki, podłogi były wyłożone jasnymi panelami.  W środku było pełno uczniów przeszłam przez nich wszystkich z nie małym zainteresowaniem moją osobą skierowałam się do sekretariatu. Przeciecz nie wiem gdzie on jest, w myślach strzeliłam tak zwanego "Face palma"
Zaczepiłam pierwszą lepszą dziewczynę i zapytałam się gdzie jest sekretariat. Pokazała na koniec korytarza. Poszłam w tym kierunku z wysoko i dumnie niesianą głową co  chwila musiałam poprawiać torbę bo zjeżdżała mi z ramienia. W końcu doszłam do drzwi na których pisało "Sekretariat" Weszłam do środka jasnego pomieszczenia z biurkiem  i skierowałam się w jego stronę. Siedziała za nim kobieta po 40-stce z czarnymi jak smoła włosami i okularami.
-Przepraszam, jestem nowa i chciałam przyjść po szyfr do szafki i plan lekcji- kobieta zwróciła ku mnie swój wzrok
-Tak! Panna Selena Gomez?- Zapytała miło
-Tak, proszę pani- powiedziałam z miłym uśmiechem na twarzy. Kobieta się schyliła i z pod biurka wyciągnęła grubą teczkę. Przeszukała ją i w końcu wyciągnęła dwie kartki. Jedna to zapewnię szyfr do szafki a druga  to plan lekcji. Podała mi go, wzięłam podziękowałam i ruszyłam ku drzwiom. Spojrzałam na plan lekcji. Teraz mam super! Biologię. Uwielbiam. Znaczy uwielbiałam ten przedmiot. Skierowałam się w kierunku sali 23 C. Moją uwagę przykuło duże zbiegowisko. W środku niego leżała  niska dziewczyna o długich brązowych włosach. Płakała. Nad nią stał Justin śmiąc się kpiąco. Kiedy przedostałam się na przód, a łatwo nie było. Justin Powiedział:
- I co znowu pójdziesz do sali plastycznej? Zamkniesz się tam i będziesz rysować jakieś bazgroły, śmieciu- wszyscy zaczęli się śmiać. Mi nie było do śmiechu. Mężczyzna nie powinien w ten sposób traktować żadnej kobiety. Weszłam przed Justina a leżącą dziewczynę.
- Ładnie tak się wyżywać na słabszej? - zapytałam z kpiną. Wszyscy ucichli.
-Nie wtrącaj się Selena, albo cię zniszczę - powiedział z kpiącym uśmieszkiem. Za nim stał Ryan z przestraszoną miną. O co im wszystkim chodzi? Czy oni nie widzą że to DZIEWCZYNA? Oczywiście w mojej szkole byli uczniowie gnębieni, ale jeszcze żaden.ŻADEN. Chłopak z mojej szkoły nie doprowadził dziewczyny do płaczu.
-Zniszczy to się lustro na twój widok, a teraz spadaj!- Krzyknęłam. Justin zrobił się czerwony na twarzy - Ty się nazywasz chłopakiem, doprowadzając dziewczynę do płaczu? - Justin zrobił zamach ręką jakby chciał mnie uderzyć. Zatrzymałam ją pięścią. Wykręciłam na drugą stronę i kopnęłam Justina w jego klejnoty. Sycząc mu przy tym do ucha - Brałam lekcje karate, boksu i samoobrony - Wszyscy zaczęli się śmiać. Justin upadł na kolana i zwiną się z bólu łapiąc za jaja. Odwróciłam się do dziewczyny, ale jej tam nie było. Dostrzegłam ją za zakrętem. Wychodząc z tego tłumu gapiów popędziłam za nią. Kiedy ją dogoniłam wchodziła do sali 34 C czyli plastycznej. Weszłam za nią pomału otwierając drzwi. Siedziała w koncie płacząc.
-Nie płacz- powiedziałam i poszłam w jej kierunku. Usiadłam na ziemi i ją przytuliłam. Nigdy tego nie robiłam, a nawet sama gnębiłam innych, ale ona jest inna. Emanuje od niej dobroć i niewinność.
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytała podnosząc głowę ku mnie.
- Chciałaś tam leżeć i być dalej poniżana?- zapytałam z irytacją. Pomagam jej a ona jeszcze się pyta dlaczego.
-On cię naprawdę zniszczy. Nie będziesz miała życia w tej szkole.
-Nie obchodzi mnie to, ale dlaczego on to robi?- zapytałam z ciekawości. No bo kto normalny tak se dla zabawy wyzywał dziewczynę?
-Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Mój tata jest policjantem i Justina tata robił przekręty. Mój zamkną go w więzieniu a ten popełnił samobójstwo. Od tamtego czasu się na mnie wyżywa przy jakiej pierwszej lepszej okazji- Co za dupek! Oczywiście też bym była zła, ale jego ojciec robił przekręty a jej wykonywał swoją prace. To że popełnił samobójstwo to też nie jej wina. Serio? Myślałam że jest fajnym chłopakiem z którym da się pogadać, ale nie ja zawsze trafiam na frajerów! To jest nie fair. Teraz se przypomniałam że nie wiem jak ta dziewczyna ma na imię.
-Jestem Selena, Selena Gomez a ty?- zapytałam dziewczynę.
-Lily, Lily Colins - uśmiechnęła się i podała mi rękę. Mimo że znam ją krótko to nie czułam jeszcze z żadną dziewczyną takiej więzi jak z nią. Wiedziałam że będziemy przyjaciółkami. Zamierzam jej pomóc z Justinem i resztą. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i ją przytuliłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siema! Rozdział nawet mi się podoba, w końcu coś się dzieje :P
Jedna osoba prosiła o ciemniejsze litery, więc proszę! Pozdrawiam tą osobę i dedykuje jej ten rozdział!
Jutro urodziny Justina.... Jak ten czas leci. Niedawno słuchałam w radiu, że Justin Bieber wydał swoją pierwszą płytę, a teraz ma 20 lat ? O.o
Chcecie abym założyła aska? 
Piszcie Komentarze bo to na serio montujące!
Do zobaczenia! xoxo 

17 komentarzy:

  1. Daaalej ! Genialny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste *-* <3 Kocham i czekam na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje! Boski rozdział ! Czekam na następny ! @zellciabieber

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sobie a nie "se" :)
    Fajny

    OdpowiedzUsuń
  6. Super hdhjcghuiisjvkgcf ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :)
    Zapraszam do mnie kochanie :)
    Liczę na komentarz :)
    selena-and-justin-lovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje za rozdział specjalnie dla mnie :)) Teraz blog wygląda o wiele lepiej :) Tak 3maj + fajny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudeniko i jeszcze w takim momencie skończyłaś chcesz mnie dobić??
    Pozdrawiam i Całuski :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownyyyy <3 <3 <3 <3 <3 <3
    ~Twoja J

    OdpowiedzUsuń
  11. Zmien ten roz plis

    OdpowiedzUsuń
  12. Super , zapraszam na mojego bloga ! http://never-give-up-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń