piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 5 "Nowa znajomość"

Po tym jak wyszłam z klubu skierowałam się... sama nie wiem gdzie, bo moja torebka zniknęła, a wraz z nią klucze, które dał mi Tyson do auta. Nie przypuszczałam, że to co mówiła Lidia było prawdą a jednak, Justin chciał mnie tylko wykorzystać. Jaka ja jestem naiwna. Kiedy szłam uliczką  usłyszałam kroki za mną. Ogarnęła mnie doskonała znana mi panka. Przyśpieszyłam kroku nasłuchując czy osoba za mną też to zrobiła. Tak. Zaczęłam panikować i biegnąć gubiąc po drodze moje buty. Biegłam  o mało nie dławiąc się moimi łzami, przez nie też nic nie wiedziałam, ale twardo biegłam dalej. Nie. Nie znowu. Proszę! Nagle czyjaś ręka złapała mnie w tali. Zaczęłam się szarpać, przy okazji, kopać napastnika.
-Nie! Proszę dam ci wszys-stko proszę!- płakałam załamując i poddając się totalnie. Ta osoba odwróciła mnie do siebie przodem i już wiedziałam co się stanie więc nawet nie otwierałam oczu. Nie spodziewałam się że ta osoba mnie przytuli
-Ci.. Nic ci nie zrobię- Po głosie rozpoznałam Ryana.
-Boże!- odwzajemniłam uścisk, jeszcze bardziej płacząc. Wszystko wróciło tak nagle, cała sytuacja o której próbowałam zapomnieć przez całe trzy lata. Ryan widząc mój stan wziął mnie na ręce. Dzięki Bogu o nic nie pytał. Usłyszałam otwierane drzwi i po chwili siedziałam w aucie Tysona na miejscu pasażera. Patrzyłam w okno nie odwracając głowy do Ryana. Co on se teraz o mnie pomyśli? że jestem jakąś panikarą. Zaczął padać deszcz. Świetnie. Patrzyłam jak pojedyncze krople spływają po szybie i nie kontrolowanie zaczęłam płakać, ale nie tak. Po prostu leciały mi łzy z oczu, które nawet nie starałam zetrzeć. Kiedy dojechaliśmy pomału otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Zimne krople spadały na mnie mocząc mi ubrania. Tak jak tamtego dnia. Weszłam po cichu do domu ściągając buty. Nagle zapaliło się światło w przed pokoju.
W frag-murze stanęła Maria, po minie widziałam że była zła.
-Gdzie wy biliście?! Jest druga rano! Ryan mieliście iść na chwilkę do Justina a nie! Jesteś nie odpowiedzialny!- krzyczała chaotycznie wymachując rękoma i jakby teraz mnie zauważyła zwróciła się do mnie- Jezu! Przeziębisz się! - Chyba chciała mnie przytulić, ale odeszłam.
-Nie interesuj się tym !- krzyknęłam. Weszłam po schodach do różowej groty. Nawet nie ściągając ubrań położyłam się w łóżku i zaczęłam szlochać.

Czternastoletnia Dziewczyna po swojej pierwszej imprezie w klubie wraca do domu . Jej szpili stukoczą o chodnik, odruchowo poprawia i tak za krótką sukienkę. Jak mogła być tak głupia aby wracać sama o tak później porze. Skręca w ciemną uliczkę.  Za nią idzie mężczyzna. Dziewczyna słysząc kroki przyśpiesza, zaczyna biegnąc.Chłopak był szybszy. Łapie dziewczynę i odwraca ją do siebie. Ona zaczyna krzyczeć i błagać o pomoc, która nie nadchodzi. Oczy. Niebieskie oczy jak toń wodna. Tyle zdążyła zobaczyć zanim zawiązał jej oczy szmatką tak samo jak usta. Mężczyzna zrywa z niej sukienkę to samo robi z jej majtkami. Bez uprzedzenia wbija się w nią, zabierając jej nie tylko godność,ale też cnotę. Dziewczyna błaga boga aby to się skończyło. Zimne krople mieszają się z jej łzami. Deszcz. Może jednak Bóg płaczę razem  z nią? Po najgorszych minutach w jej życiu mężczyzna chwyta jej kark i szarpie za włosy przewracając je do przodu.Wyciąga nóż i na karku tnie jej dość głęboko krzyż, który zapewnię zostanie jej do końca życia.Śmiech. okropny śmiech wydobywa się z jego ust.  Chłopak ją puszcza a ona bezwładnie wpada do kałuży, która po chwili zmienia kolor na czerwony. Leży tam długo marząc o śmierci, która uparcie nie przychodzi. W końcu z wyczerpania zasypia Bóg wie na ile.

Obudziłam się cała w pocie. To tylko sen. To tylko sen. Nie masz czego się bać. Przebiegam rękami po włosach i odruchowo przykładam rękę do karku badając go uważnie. Jest. Krzyż jest na swoim pieprzonym miejscu. To tylko sen. Zamykam oczy, próbuję się uspokoić co idzie mi z trudem. Kładę się na łóżku. To tylko sen. Nie zasnę zbyt się boję. Ten sen nie śnił mi się odkąd skończyłam szesnaście lat. Dlaczego akurat teraz? Przez to co się stało przed klubem? Może.
Po jakiś tysiącach prób zaśnięcia końcu  zadzwonił budzik w iPhonie, który oznacza że trzeba wstać i kształcić swoją wiedzę. Leniwie wstaje z łóżka kierując się w stronę małej toaletki. To co zobaczyłam to masakra. Wyglądam jak widmo. Postanowiłam ubrać się elegancko zważywszy że to pierwszy dzień w szkole prywatnej, ale dalej nie dostałam mundurka. Dziwne. Pewnie go dostane w szkole. Poszłam do małej łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Umyłam zęby i zabrałam się za naprawianie mojej bezsennej nocy. Kiedy wreszcie ubrałam to:

Wyszłam z łazienki kierując się schodami w dół na śniadanie. Kiedy byłam w kuchnio-jadalni wszyscy już siedzieli przy stole i jedli kiedy Maria robiła przy tosterze tosty. Przy stole siedział Mark zapatrzony w dzisiejszą gazetę i Ryan, który pisał coś na telefonie. Nie ma Emmy, może śpi? a do szkoły ma na później. Skierowałam się w moje miejsce. Odsunęłam se krzesło usiadłam prosto jak na damę przystało i popatrzałam na resztę mówiąc.
-Dzień dobry- nauczona już że nie jedzą tu całą rodziną. Spojrzałam na moje tosty i powiedziałam beznamiętnym głosem.
-Ja lubię lekko zarumienione, a te są prawie spalone- krzywiąc odsunęłam od siebie talerz. Maria odwróciła się do mnie przodem i popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
-Twój tata takie lubi i pomyślałam że ty też.
-Nie! Nie lubię, tak tata takie lubi ja nie, więc albo zrobisz mi lekko zarumienione tosty, albo nie jem wcale!- na początku powiedziałam spokojnie, później krzyknęłam. To utwierdza mnie w przekonaniu, że nie powinna się nazywać moją matką, bo nic o mnie nie wie. Ryan gwałtownie wstał i zwrócił się do mnie.
- I tak nie zdążysz zjeść bo idziemy chodź!- powiedział zapewnię zły z mojej wymiany zdań z Marią. Wzięłam moją torbę, którą spakowałam wczoraj i ruszyłam ku wejściu. Gdy wyszłam oblały mnie ciepłe promienie słońca. Uwielbiam słońce.
-Wystroiłaś się jak na jakieś spotkanie w drogiej restauracji ?- Ryan parskną śmiechem. Nie zwróciłam na niego uwagi tylko rozjarzałam się dokoła.
-Gdzie limuzyna?- powiedziałam i założyłam ręce na pierś patrząc na Ryana.
-Jaka limuzyna?
-Nie masz auta bo wczoraj jechalibyśmy twoim a nie Tysona, więc na pewno z szkoły jakąś przysłali co nie?-  Wyjaśniłam.
-Tak nie mam bryki. Mój ojciec ją ma, ale mi nie da i dlaczego z mojej budy mieli mi przysłać limuzynę?-skrzywiłam się jak nazwał szkołę budą.
- Bo to szkoła prywatna?- popatrzałam na niego jak na idiotę, którym zdecydowanie był.
Zaczął się zemnie śmiać- Szkoła -śmiech- prywatna?- i kolejna lawina śmiechu. Co go tak śmieszy ?
- Jezu Sel dawno się tak  nie uśmiałem. Nie idziemy kotku do szkoły prywatnej, ale za to się  zaraz spóźnimy do normalniej szkoły- powiedział całkiem poważnie. Czekaj! Co?!
-Po pierwsze SELENA nie Sel i nie mów do mnie kotku - założyłam ręce na pierś- i jak to do normalnej szkoły? - powiedzenie że byłam wkurzona to mało byłam wkurwiona. Ja nie chodzę do szkoły publicznej  , ale do ekstremalnie drogiej szkoły prywatnej.
Ryan zaciągną mnie do szkolnego autobusu! To była masakra. Jak z stamtąd wyszłam to myślałam że ucałuję ziemie. Nie dojrzy że tam Śmierdziało to Siedziałam obok kolesia, który nakręcał na palec gumę do żucia, którą później ją żuł. Fu. Wszyscy się na mnie lampili jakbym była z kosmosu. Ryan uciekną mi do swoich kolegów, którzy siedzieli na samym tyle i śmiali się na cały autobus. Dla mnie to była porażka totalna. Na szczęście koniec.
Wyszłam z Autobusu odetchnęłam głęboko i popatrzałam na dość nieduży szary budynek. Ma czerwono-czarne dachówki, przed tym budynkiem , którym nazywają szkołą roiło się od uczniów. Wszyscy stali podzieleni na grupki. Po prawej stronie przy szkole stały dziewczyny, które miały różowe, krótkie miniówki i bluzki nie, to nie były bluzki tylko tak jakby staniki. Za nimi stali zapewnię kujonki . Poznałam ich po tym że siedzieli cichutko i każdy kto koło nich przechodził wyzywał ich. Na prawo od kujonów stali ci "Fajni" Chłopacy mieli czarną skore i zwisające w kroku spodnie. W śród nich dostrzegłam Ryana i Tysona, który całował się z jakąś blondynką. Ignorując ich wszystkich kierowałam się do szkoły i jak na zawołanie wszyscy spojrzeli na mnie. Nie krępowałam się bo jestem do tego przyzwyczajona. Niektórzy chłopacy za mną gwizdali inni wołali o numer. Palanci. Kiedy dotarłam do drzwi otworzyłam je i weszłam do środka. Ściany były tu zielone podobno to kolor, który uspokaja. Na prawo i lewo stały zielono-białe szafki, podłogi były wyłożone jasnymi panelami.  W środku było pełno uczniów przeszłam przez nich wszystkich z nie małym zainteresowaniem moją osobą skierowałam się do sekretariatu. Przeciecz nie wiem gdzie on jest, w myślach strzeliłam tak zwanego "Face palma"
Zaczepiłam pierwszą lepszą dziewczynę i zapytałam się gdzie jest sekretariat. Pokazała na koniec korytarza. Poszłam w tym kierunku z wysoko i dumnie niesianą głową co  chwila musiałam poprawiać torbę bo zjeżdżała mi z ramienia. W końcu doszłam do drzwi na których pisało "Sekretariat" Weszłam do środka jasnego pomieszczenia z biurkiem  i skierowałam się w jego stronę. Siedziała za nim kobieta po 40-stce z czarnymi jak smoła włosami i okularami.
-Przepraszam, jestem nowa i chciałam przyjść po szyfr do szafki i plan lekcji- kobieta zwróciła ku mnie swój wzrok
-Tak! Panna Selena Gomez?- Zapytała miło
-Tak, proszę pani- powiedziałam z miłym uśmiechem na twarzy. Kobieta się schyliła i z pod biurka wyciągnęła grubą teczkę. Przeszukała ją i w końcu wyciągnęła dwie kartki. Jedna to zapewnię szyfr do szafki a druga  to plan lekcji. Podała mi go, wzięłam podziękowałam i ruszyłam ku drzwiom. Spojrzałam na plan lekcji. Teraz mam super! Biologię. Uwielbiam. Znaczy uwielbiałam ten przedmiot. Skierowałam się w kierunku sali 23 C. Moją uwagę przykuło duże zbiegowisko. W środku niego leżała  niska dziewczyna o długich brązowych włosach. Płakała. Nad nią stał Justin śmiąc się kpiąco. Kiedy przedostałam się na przód, a łatwo nie było. Justin Powiedział:
- I co znowu pójdziesz do sali plastycznej? Zamkniesz się tam i będziesz rysować jakieś bazgroły, śmieciu- wszyscy zaczęli się śmiać. Mi nie było do śmiechu. Mężczyzna nie powinien w ten sposób traktować żadnej kobiety. Weszłam przed Justina a leżącą dziewczynę.
- Ładnie tak się wyżywać na słabszej? - zapytałam z kpiną. Wszyscy ucichli.
-Nie wtrącaj się Selena, albo cię zniszczę - powiedział z kpiącym uśmieszkiem. Za nim stał Ryan z przestraszoną miną. O co im wszystkim chodzi? Czy oni nie widzą że to DZIEWCZYNA? Oczywiście w mojej szkole byli uczniowie gnębieni, ale jeszcze żaden.ŻADEN. Chłopak z mojej szkoły nie doprowadził dziewczyny do płaczu.
-Zniszczy to się lustro na twój widok, a teraz spadaj!- Krzyknęłam. Justin zrobił się czerwony na twarzy - Ty się nazywasz chłopakiem, doprowadzając dziewczynę do płaczu? - Justin zrobił zamach ręką jakby chciał mnie uderzyć. Zatrzymałam ją pięścią. Wykręciłam na drugą stronę i kopnęłam Justina w jego klejnoty. Sycząc mu przy tym do ucha - Brałam lekcje karate, boksu i samoobrony - Wszyscy zaczęli się śmiać. Justin upadł na kolana i zwiną się z bólu łapiąc za jaja. Odwróciłam się do dziewczyny, ale jej tam nie było. Dostrzegłam ją za zakrętem. Wychodząc z tego tłumu gapiów popędziłam za nią. Kiedy ją dogoniłam wchodziła do sali 34 C czyli plastycznej. Weszłam za nią pomału otwierając drzwi. Siedziała w koncie płacząc.
-Nie płacz- powiedziałam i poszłam w jej kierunku. Usiadłam na ziemi i ją przytuliłam. Nigdy tego nie robiłam, a nawet sama gnębiłam innych, ale ona jest inna. Emanuje od niej dobroć i niewinność.
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytała podnosząc głowę ku mnie.
- Chciałaś tam leżeć i być dalej poniżana?- zapytałam z irytacją. Pomagam jej a ona jeszcze się pyta dlaczego.
-On cię naprawdę zniszczy. Nie będziesz miała życia w tej szkole.
-Nie obchodzi mnie to, ale dlaczego on to robi?- zapytałam z ciekawości. No bo kto normalny tak se dla zabawy wyzywał dziewczynę?
-Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Mój tata jest policjantem i Justina tata robił przekręty. Mój zamkną go w więzieniu a ten popełnił samobójstwo. Od tamtego czasu się na mnie wyżywa przy jakiej pierwszej lepszej okazji- Co za dupek! Oczywiście też bym była zła, ale jego ojciec robił przekręty a jej wykonywał swoją prace. To że popełnił samobójstwo to też nie jej wina. Serio? Myślałam że jest fajnym chłopakiem z którym da się pogadać, ale nie ja zawsze trafiam na frajerów! To jest nie fair. Teraz se przypomniałam że nie wiem jak ta dziewczyna ma na imię.
-Jestem Selena, Selena Gomez a ty?- zapytałam dziewczynę.
-Lily, Lily Colins - uśmiechnęła się i podała mi rękę. Mimo że znam ją krótko to nie czułam jeszcze z żadną dziewczyną takiej więzi jak z nią. Wiedziałam że będziemy przyjaciółkami. Zamierzam jej pomóc z Justinem i resztą. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i ją przytuliłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siema! Rozdział nawet mi się podoba, w końcu coś się dzieje :P
Jedna osoba prosiła o ciemniejsze litery, więc proszę! Pozdrawiam tą osobę i dedykuje jej ten rozdział!
Jutro urodziny Justina.... Jak ten czas leci. Niedawno słuchałam w radiu, że Justin Bieber wydał swoją pierwszą płytę, a teraz ma 20 lat ? O.o
Chcecie abym założyła aska? 
Piszcie Komentarze bo to na serio montujące!
Do zobaczenia! xoxo 

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 4

Od mojego spotkania z panem Sex Bombom, obecnie podającego się za Justina Biebera, minęło około 30 minut, na początku trochę gadaliśmy, a później przyszła Maria,Mark i Emma by sprawdzić co się stało po wytłumaczeniu im, dlaczego zbiłam lampę pożegnałam się z Justinem i resztą. Poszłam do mojego pokoju. Zaczęłam się do końca rozpakowywać. Postawiłam zdjęcie przedstawiające mnie, Isabel, tatę i Amy na Hawajach , udaliśmy się tam na zeszłoroczne wakacje. Dalej zaczęłam rozkładać kosmetyki na toaletce, było ich trochę sporo. Gdy już się z tym uporałam zaczęłam składać moje ciuchy do szafy, mój wzrok nie kontrolowanie opadł na szafce nocnej, był na niej stos książek, zapewnię do szkoły. Dziś jest środa to znaczy że jutro idę do szkoły! Jej! Czujecie ten sarkazm? Nagle w pokoju rozbrzmiała piosenka Eminema i Rihanny -The Monster. Sięgnęłam po mój telefon, zobaczyłam tam zdjęcie ładnej blondynki. Alexandra. Alex jest moją "Przyjaciółką" działa to w dwie strony ona dzięki mnie jest popularna i jeździ drogimi samochodami, a ja? Mam kogoś kto nosi moje książki, torbę. Jest szkolną dziwką nie ma w szkole chłopaka któremu nie obciągnęła. Dzięki niej ja też jestem w szkole uważana za dziwkę, ale szczerze mi to nie przeszkadza. Po głębokim zastanowieniu się postanowiłam odebrać
- Hej słonko!- w słuchawce rozbrzmiał jej irytujący głos- Jak tam w Stanford?- zapytała
-Cześć Suko!- powiedziałam udając szczęśliwą- Spoko, gdyby nie to że ojciec przysłał mnie tu z 100 $- Pożaliłam się
- Mój Boże!- krzyknęła - dał ci tylko 100$? Co za to ty kupisz? Nie uwierzysz co się stało!- Pisnęła .Tak nie była by sobą gdyby nie zaciągnęła tematu na własną osobę- Jason, rzucił Meredith i teraz jest ze mną!- krzyknęła pełna entuzjazmu. Jason to kapitan szkolnej drużyny futbolowej i najseksowniejszy chłopak w szkole, chodziłam z nim ale tylko dlatego aby jeszcze bardziej podciągnąć moją popularność i aby dziewczyny patrzały na mnie z jeszcze bardziej zazdrosnymi minami, a chłopaki żałowali że to nie oni są na jego miejscu, za to Meredith to szkolna dziwka numer 2 od razu po Alexandrze więc się nie dziwię że z nią zerwał, ale chodzi z Alex? To jest zdziwienie
-Jestem naprawdę podekscytowana!!- Udałam, udawałam i jeszcze raz udawałam, aby dała mi spokój!
- Jak tam matka jest taką suką jaką była 17 lat temu? - zapytała zapewnię żując gumę,trochę zrobiło mi się przykro kiedy powiedziała że moja mama jest suką, ale natychmiast odrzuciłam te myśli.
- Jest nawet spoko, oprócz tego że w samolocie siedzenia wbijały mi się do dupy i pleców- powiedziałam unikając pytania
-Mogłaś to zgłosić natychmiast by ci je wymienili, od kiedy w Roofim, albo Azuce są twarde siedzenia? - zapytała. Roofi to mój prywatny odrzutowiec jest koloru fioletowego,jest tylko mój! dostałam go od taty gdy miałam 15 lat aby spokojnie przenosić się z kraju do kraju. Azuka to mój helikopter też jest fioletowy ale dostałam do na 13 urodziny, wiele razy razem z Alex jeździłyśmy sobie na przykład z Bostonu do Londynu na weekend.
-Leciałam normalnym samolotem- powiedziałam. Bojąc się jej reakcji
-Komercyjne linie lotnicze?!- wykrzyknęła na cały głos. Można było ją słyszeć w filipinach.
-Tak- westchnęłam, bo wiedziałam co się wydarzy.
-O mój Boże jak ty to wytrzymałaś? Było tam pełno osób. Na pewno byli spoceni fuj!- krzyknęła, bowiem nigdy nie latała komercyjną linią lotniczą. Zresztą ja też to był mój pierwszy raz, i nie powiem było okropnie!
-Dało się wytrzymać- no co?! przecież jej tego nie powiem.
-Jak to powiem w szkole to nie będą chcieli mi uwierzyć!
-Alex nie mówi nikomu!- Krzyknęłam. Wiedziałam że i tak się wygada i zaraz cała szkoła będzie mówić jak to najbogatsza dziewczyna , jechała komercyjną linią lotniczą.
-Muszę kończyć Sel, bo mama nie daje mi spokoju z Hiszpańskim- westchnęła. Nie powiedziałam wam czegoś o Alex, mimo że jej rodzice są bogaci,  szczególnie matka opiekuje się córką i dba o jej oceny. Czego zawsze jej zazdrościłam, mimo że mam Isabel to ona też ma swój zakład fryzjerski, więc nie ma dla mnie zbyt dużo czasu.
-Jasne pa- powiedziałam i rozłączyłam się. Położyłam się na moje łóżko i na telefonie weszłam na Twittera, aby sprawdzić co się dzieje na świecie.
"Tęsknimy @SelenaGomez "
"Kiedy wrócisz? Brakuje nam ciebie @SelenaGomez :( "
Takie i podobne Twietty zamieścili ludzie, których nawet nie kojarzyłam. Chcieli się podlizać, aby należeć do naszej ekipy "gwiazd". Byłam w niej ja, Alex, Jason, Meredith, Adam i Fredo. Co jakiś czas dołączała się do nas jakaś "Dziewczyna" Jasona, Adama czy Freda. Nagle ktoś wpadł do mojego pokoju nawet nie pukając
-Cześć Mała, idziesz z nami do klubu?- Zapytał siedząc na moim łóżku Ryan.
-Po pierwsze mała to jest twoja pała po drugie Nie, po trzecie "z nami" czyli kim- zapytałam znudzonym głosem. Ryan westchną
-Idę ja Justin, Tyson, Lidia i Kayla- powiedział z bananem na twarzy- no chodź nie wieże że w Bostonie nie chodziłaś do klubu.
-Chodziłam. Maria kazała ci mnie wziąć co nie?- powiedziałam z uśmiechem. odrazu to wiedziałam.
-Tak! Proszę inaczej ja też nie pójdę proszę!!- Padł mi na kolana błagając mnie abym poszła
-Dobra!-Krzyknęłam sfrustrowana. Ryan krzykną że widzimy się za 15 min pod domem.Wybiegł z mojego pokoju jak burza. Jak mam się wyszykować w 15 minut? Na imprezę? No jak!? Wstałam z łóżka podeszłam do małej toaletki. Pomalowałam się trochę odważniej. Oczy podkreśliłam eyeliner'em i kredką, powieki pomalowałam na czarno, dałam trochę pudru i różu na policzki, a usta pomalowałam na krwisto czerwony kolor. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakiś zestaw po czym udałam się do łazienki i ubrałam się w to:

Schodząc po schodach usłyszałam nie tak cichy głos Ryana
-Boże ile może się przygotowywać kobieta?! Ile?- krzykną sfrustrowany
-Jezu! Złość piękności szkodzi, ale tobie to chyba nie groźne- powiedziałam chichocząc. Twarz wszystkich ludzi zebranych w tym pokoju skupiła się na mnie.  Po prawej stronie stał Ryan obok niego stał czarno skóry chłopak, jego lewa ręka była pokryta licznymi tatuażami, która teraz obejmowała wysoką dziewczynę,której brązowe włosy były po boku wygolone. Ma na sobie czarną krótką sukienkę i czerwone szpilki. Na jej szyi widniała dosyć pokaźna malinka. Następną dziewczyną która była w tym pokoju to chuda i niska blondynka. Ma na sobie krótkie jeansowe spodnie, które uwydatniały jej nogi, krótki czerwony top i ogromne koturny.
-Wow- powiedział czarno skóry chłopak- kiedy powiedziałeś Justin że jest niezła nie wiedziałem że aż tak- powiedział i gwizdną. Zaraz zarobił z łokcia od czarnowłosej dziewczyny. Chyba jego dziewczyny. Zarumieniłam się gdy usłyszałam jak Justin o mnie powiedział
-Ała. Jestem Tyson- czarno skóry chłopak wyciągną do mnie rękę którą ujęłam
-Selena- powiedziałam, uśmiechając się do niego
-To jest Kayla- Pokazał ręką na brązowowłosą dziewczynę, która miała nabuzowaną minę- Lidia- pokazał małą blondynkę, która entuzjastycznie machała do mnie ręką. Dziewczyno stoję trzy metry od ciebie.- i resztę już znasz- powiedział Tyson i uśmiechną się do mnie.
Odwróciłam głowę w kierunku Justina, który wyglądał bosko jak zwykle. Ma na sobie jeansowe spodnie, które zwisają mu w kroku i czarną bokserkę.Mam słabość do ludzi z Tatuażami! Nie spodziewanie podszedł do mnie i mnie przytulił po czym szepną mi do ucha.
-Wyglądasz strasznie seksownie- jękną. Do akcji wkroczyła Lidia odciągając mnie od niego, popatrzała na niego krzywo i wróciła do mnie.
- Wyglądasz bosko. O mój Boże czy to sukienka od Chanel?!- Czym się tu przejmować sukienka jak sukienka, nie mowie że jest brzydka bo nie jest. Dostałam ją na urodziny od Isabel.
-Dobra w drogę!- krzykną Ryn. Wszyscy wyszli na ganek i spojrzeli na czarnego range rover stojącego na podjeździe.
-Zapomniałam torebki- powiedziałam i usłyszałam westchnięcie Ryana. Weszłam do domu i wzięłam torebkę jeszcze raz patrząc w lustro. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam se zdjęcie. Wrzuciłam je na Twittera:
" Pierwszy wypad do Klubu w Stanford :D "

W ciągu sekundy ludzie podawali dalej mojego Twetta, dodawali do ulubionych oraz odpowiadali na niego:
"Bawi się dobrze @SelenaGomez"
"Wyrwij jakiegoś przystojniaka @SelenaGomez :P "
Czy ci ludzie nie mają co robić tylko cały czas siedzieć na Twitterze?
Po chwili wysiadałam z auta i stanęłam pod niewielkim budynkiem.Przed nim stało mnóstwo pijanych ludzi. Kolejka była ogromna! Kiedy chciałam stanąć na jej końcu Justin pociągną mnie ku wejściu. Gdy szliśmy słyszałam jęki i wyzwiska lecące w naszą stronę. Stanęliśmy pod wielkim mężczyzną, który był najprawdopodobniej ochroniarzem. Okazało się że oni są tu stałymi gośćmi dlatego wchodzą bez kolejki. Ramię Justina owinęło moją talie kiedy weszliśmy do środka. Natychmiast uderzyła we mnie won alkoholu, marihuany i seksu .Lidia pociągnęła mnie w kierunku baru. Ta dziewczyna jest denerwująca!
Musiała zauważyć moją minę bo powiedziała:
-Justin to męska dziwka, byłam z nim. Dokładnie byłam jego zabawką- powiedziała starając się przekrzyczeć muzykę - nie ma gorszego kandydata na chłopaka uwierz mi!-
Po jakiejś godzinie wiedziałam o niej prawie wszystko. Rodzice zostawili ją gdy miała pięć lat i trafiła do domu dziecka. Uciekła gdy miała 14 i wychowywała się na ulicy przez rok dopóki Kayla jej nie znalazła i pomogła dotąd są najlepszymi przyjaciółkami. Wytłumaczyła mi też dlaczego ona mnie nie lubi. Otóż jest zazdrosna, z Tysonem nie są parą,ale jest jego seks zabawką, więc boi się że się we mnie zakocha i ja z nim będę. Wow. Dziewczyna to ma urojenia.
W klubie byliśmy jakieś trzy godziny. Zdążyłam wypić kilka mocnych z Lidią oraz zatańczyć z nią parę piosenek W tej chwili tańczyłam, albo może ocierałam się o krocze nowo poznanego mi chłopaka. Nagle ktoś go odciągną. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
- S-spoko Justin n-nie wie-edziałem że jest twoja - powiedział chłopak w jego oczach widniał strach.
-Każdy ma prawo do błędu kolego, ale nie zbliżaj się do niej więcej- Dlaczego on właśnie potwierdził że jestem jego skoro to nie prawda? Chłopak uciekł jak najszybciej. Bieber obrócił się do mnie z seksownym uśmiechem.
-Co to było?!-zapytałam, ten debil dalej stał i na mnie patrzał
-Zatańcz zemną- to nie było pytanie tylko polecenie. Odwrócił mnie i zaczął poruszać biodrami ręce trzymał na moim brzuchu, też zaczęłam  w rytm ruszać biodrami zaczynając z nim tańczyć. Przez spodnie wyczułam jego napiętą reakcje, która była przyciśnięta do mojego tyłka. Wbiłam biodra w jego krocze, a ten w zamian jękną mi w ucho. Odsuną wszystkie moje włosy na lewą stronę i zaczął całować moją szyję zostawiając na niej mokre ślady. Poczułam lekki ból w miejscu jego ust to znaczyło że robił mi malinkę. Jęknęłam gdy znalazł mój czuły punkt na szyi. Obrócił mnie do siebie przodem i nawet mnie nie ostrzegając wbij mi się w usta. Oddałam jego pocałunek a nawet go pognębiłam. Jego ręce zjechały na moją dupę, natomiast moje bawiły się jego włosami. Jękną mi w usta jak nie dałam mu dostępu do ich środka, gdy o niego poprosił. Ścisną moje pośladki, tym samym zmuszając mnie do wciągnięcia powietrza. Wykorzystał to i wsadził mi język do gardła. Badając każdy centymetr moich ust. Zjechał z ustami na moją szyje ssąc mój czuły punkt.
-Myślałem że będzie ciężej- szepną do siebie, ale doskonałe usłyszałam każdy wyraz. Dopiero teraz to zrozumiałam. Chciał mnie przelecieć  jak jakąś dziwkę. Odepchnęłam go. Moja ręka uniosła się i zderzyła z jego policzkiem
-Lidia miała rację, jesteś męską dziwką, ale zapamiętaj sobie nie będę niczyją zabawką- To ostatnie co powiedziałam przed wyjściem z klubu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale jak wiecie byłam chora ;(
Rozdział nie zbyt mi się podoba, ale ok :D
Następny pojawi się w przyszłym tygodniu, jak nie w niedziele :)
Do "Bohaterów" zostały wpisane nowe osoby, więc zobaczcie jak wyglądają.
Do zobaczenia :*
~Klaudia <3

środa, 19 lutego 2014

Przepraszam!

Z powodu mojego złego stanu zdrowia ( Jestem chora) nie mam siły, ani weny na napisanie rozdziału.
Jednak na pewno pojawi się on w tym tygodniu!
Przepraszam! <3
~Klaudia

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 3

Stałam tam patrząc na czarnowłosą kobietę  która coraz bardziej płakała. Nigdy nie widziałam jej zdjęć, chociaż tacie często nawet teraz gdy ożenił się z Isabel zdarzało się wyciągnąć jej zdjęcie. Nagle ta mała dziewczyna pobiegła do mnie i się na mnie rzuciła o mało co nie łamiąc mi żeber  Przytuliła mnie. Klękłam i też ją objęłam , to... to był odruch. Usłyszałam cichutki płacz przy uchu, odsunęłam od siebie małą istotkę i wstałam zmieniając wyraz twarzy na obojętny.
-Cześć jestem Emma i jestem twoją siostrą- Powiedziała jak się okazało Emma, ładne imię.
Nic jej nie odpowiedziałam i popatrzyłam na dom a później na walizki, tylko ten mężczyzna zrozumiał   o co chodzi bo poszedł do taksówki przy okazji płacąc Harr'emu. Wziął moje trzy czerwone walizki i niósł je do domu, w ciszy poszłam za nim mijając płaczącą Marie w drzwiach nawet na nią nie patrząc. Nie zdziwiła się gdy to zrobiłam, ale zaczęła bardziej płakać.
Weszłam do małego przedpokoju podłoga była wyłożona jasnymi panelami, ściany były pomalowane na kolor ugh! na Zielony. Ja nienawidzę zielonego! Jak taki będzie mój pokój to będę spać w łazience.
-Ryan! Pokaż Sel, gdzie jest jej pokój!- Zawołał mężczyzna targając walizki po schodach, chyba do garderoby
-Selena! Jestem Selena- Powiedziałam do niego, on tylko odwrócił się na szczycie schodów i popatrzał na mnie wzrokiem pełnym litości. Czekaj! Litości? Nikt tak na mnie nie patrzy odkąd pamiętam przecież jestem bogata! Mam wszystko co chce i mogę ten dom wykupić pstryknięciem palca! Więc niech tak się na mnie nie patrzy! Nie powiedziałam tego bo chciałam być jak najszybciej w domu, czyli musiałam być  grzeczna i najlepiej cicha, co nie szło zemną w parze, bo zazwyczaj jestem bardzo rozgadana. Chłopak, który chyba nazywa się Ryan pokazał mi gestem ręki abym za nim poszła. - A co ja pies?-pomyślałam, ale grzecznie za nim poszłam w górę drewnianych i na  pewno starych schodów  Ryan pokazał mi drzwi i sobie poszedł. Pomału odtworzyłam drzwi i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to róż. Wszystko było różowe, zaczynając od zasłon kończąc na tapetach, małe łóżko stojące na środku nie wielkiego pokoju też było różowe, poduszki,pluszaki wszystko było różowe!! Ile ja mam lat do cholery?
6? Na środku tego czegoś stały moje trzy walizki, pomału do nich podeszłam wzięłam jedną z nich i szukałam drzwi do garderoby, ale zamiast tego znalazłam niewielką RÓŻOWĄ szafę w koncie pokoju, podeszłam do nie i ją delikatnie otworzyłam bojąc się tego co mogę tam zastać. Nie było nic, kompletnie nic. Kiedy sie już rozpakowałam, no nie do końca bo zmieściłam do tej szafy tylko 2 walizki i to jeszcze nie całe, teraz leżałam na łóżku z słuchawkami w uszach i słuchałam Ushera. Uwielbiam jego piosenki, jest taki prawdziwy, szczery i jego muzyka ma jakiś przekaz. Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Emma, z smutną miną. Ściągnęłam słuchawki i patrzałam przez chwilkę na nią
-Mama kazała cie zawołać na kolacje- powiedziała po czym zniknęła za drzwiami. Dziwne dziecko pomyślałam, wstając wygładziłam swoją sukienkę i wzięłam wcześniej naszykowany list do Marii. Schodząc pomału po schodach bojąc się że zaraz runą odetchnęłam z ulgą kiedy znalazłam się na ostatnim schodku. Poczułam zapach kurczaka, hmmm.... nie jadłam nic od śniadania, więc mam prawo być głodna, poszłam w kierunku zapachu i znalazłam się w kuchni połączonej z jadalnią  Szafki w kuchni miały wyblakły żółty kolor, a stół potrzymawszy się dzięki śrubie. Boże, i ja mam tu mieszkać?  Na ścianie wisiało pełno ładnych obrazów przedstawiających pola, kwiatki, serduszka były naprawdę ładne. Usiadłam do stołu gdzie już wszyscy na mnie czekali dodam że odsunęłam se sama krzesło bo nikt by mi tego nie zrobił. Rzuciłam kopertom na stół i popatrzałam na Marie.
-Tata kazał ci to dać- dopiero teraz się skapłam że przy stole nie ma Ryana, więc byłam zdziwiona gdy wszyscy zaczęli jeść.
-Dlaczego nie jesz? Nie lubisz kurczaka?- Zapytał się mężczyzna, którego imienia dalej nie znam
-Czeka na Ryana, u nich w domu jada się pełną rodziną- Wyjaśniła Maria patrząc na jego zdziwioną twarz.
-Możesz jeść Ryana nie będzie na kolacji poszedł do kolegi- Wyjaśnił mi. Wtedy wziewam sztućce od strony zewnętrznej i kiedy miałam już zacząć jeść pysznie wyglądającego kurczaka odezwał się głos po mojej prawej stronie.
-Dlaczego ona ma tyle widelczyk i łyżeczek?- Zapytała się Emma Marii  fakt miałam więcej sztućców niż oni mieli
-Selena jest tak nauczona skarbie- Powiedziała Maria. Poczułam ukłucie zazdrości że tak do niej powiedziała.
-Dlaczego mój pokój wygląda jak po różowej bombie - Powiedziałam znudzonym głosem i popatrzałam na nich wszystko    pierwszy odezwał się ten mężczyzna
-Zrobiliśmy ci ten pokój kiedy się tu wprowadziliśmy czyli 12 lat temu- powiedział i zaczął dalej jeść. Zrobili mi pokój? Nie spodziewałam się tego naprawdę, myślałam że Maria o mnie zapomniała co okazało się stwierdzeniem błędnym.
-A tak a pro po nazywam się Mark- Powiedział jak się już dowiedziałam Mark, z pełną buzią Fuj! Jak można tak jeść  Normalnie jak świnia, znowu tego nie powiedziałam, ale żeby się powstrzymać zagryzłam dolną wargę. Wreszcie zabrałam się do konsumowania mojego pysznie wyglądającego kurczaka, popatrzałam na Marie czy tylko ja się spodziewałam przeprosin, błagania na kolanach o wybaczanie  a tym czasem zastałam ciszę nawet na mnie nie patrzała, nie powiem trochę mnie to zabolało, że nie chce mojego wybaczenia. Po jakiś 15 minutach skończyłam posiłek, ale jak na dobrze wychowaną damę nie odeszłam o stołu i czekałam.
-Jak chcesz to możesz już iść do pokoju- usłyszałam cichutki głos z naprzeciwka, okazało się że mówi to Maria - Książki do szkoły już tam czekają, pójdziesz dopiero w czwartek - powiedziała i zabrała się za dalsze konsumowanie Kurczaka i sałatki.
- I  to tyle?- nie umiałam się powstrzymać!- Żadnego pieprzonego przepraszam, nic?- Powiedziałam ze stoickim spokojem. Nagle Mark gwałtownie wstał i podszedł do Emmy.
-Chodź skarbie mama i Selena muszą porozmawiać- powiedział, Emma grzecznie wstała i podążyła chyba do salonu, przerzuciłam wzrok z Marka i Emmy na Marie, żądając wyjaśnień.
-Możesz myśleć że cię nie znam, ale gdy przeszłaś koło mnie w drzwiach nawet na mnie nie patrząc, domyśliłam się że masz przynajmniej jedną wspólną cechę z twoim ojcem- Tak  masz racje nie znasz mnie, chciałam to powiedzieć, ale nie chciałam przerywać, popatrzyłam na nią ciekawym wzrokiem - Oboje po ciężkim dla was momencie musicie odetchnąć  pobyć chwilkę samemu, dlatego nic nie mówiłam dlatego się nie tłumaczyłam, bo chciałam aby odetchnęła i się.... jak to wy nastolatkowie mówicie wyluzowała- parsknęłam śmiechem na ostatnie zdanie, to co powiedziała to fakt zawsze gdy kłóciłam się z tatą to oboje musieliśmy odetchnąć, pobyć  chwile samemu i się uspokoić, więc tu przyznaje jej rację. Wstałam nie zaszczycając jej moim spojrzeniem i skierowałam się do mojego pokoju, znów mocno trzymając się barierki, kiedy już dotarłam na górę i przekroczyłam próg mojego pokoju położyłam się i myślałam o czym? sama nie wiem.  Usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi
-Proszę!- krzyknęłam   , za drzwi wyłoniła się Emma, miała czerwone od płaczu oczy a łzy spływały po jej policzkach,
-Co się stało?- Powiedziałam i wstałam z łóżka powoli do niej podchodząc, ta zaczęła bardziej płakać.
-Zrozumiem w-wszystko a-ale dlaczego mn-nie nie lubisz?- Ledwie ją zrozumiałam  Nagle zrobiło mi się jej szkoda, no bo faktycznie niczemu nie zawiniła ja...
ja traktowałam ją jakby nie istniała, podeszłam jeszcze bliżej i...i ją po prostu przytuliłam, ta natychmiastowo mnie objęła i zaczęła jeszcze bardziej płakać, ja natomiast głaskałam ją po włosach, wiedziałam jak uspokoić dziecko bo Amy często przychodziła do mnie się wyżalić i wypłakać, że taty nigdy nie ma wtedy też ją przytulałam i mówiłam miłe słowa i nie raz prosiłam aby się uspokoiła.
-Nie płac z skarbie- powiedziałam do jej ucha- Przepraszam że byłam dla ciebie taka zła, ale ty też powinnaś mnie zrozumieć przyjechałam do nowego miasta , domu i do dla mnie obcej rodziny, nie wiedziałam jak się zachować w stosunku do ciebie ponieważ jedyną siostra jaką do tych czas miałam była Amy- powiedziałam i odciągnęłam nią od siebie ale nie wypuszczając jej z objęć, założyłam jej kosmyk brązowych włosów za ucho i wytarłam mokre od łez policzki.
-Zawsze chciałam mieć starszą s-siostrę - Wychlipała - ale mam brata, który mnie kocha nie dawno dowiedziałam się ,że mam si ostre byłam bardzo szczęśliwa, ale kiedy przyjechałaś i mnie ignorowałaś zastanawiałam się co zrobiłam źle- powiedziała i zaczęła się uspokajać
-Nic mi nie zrobiłaś  powiedziałam i pocałowałam ją w czoło. Położyliśmy się do łóżka i po prostu rozmawialiśmy do jakiejś 22. Dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy o niej tak jak ja lubi kolor fioletowy , kiedy zapytałam się o jej ulubioną wokalistkę to powiedziała Hannah Montana miałam tyle ubawu że śmiałam się chyba z 30 minut, później chyba przez 40 minut ją przepraszałam. Jest naprawdę miło osóbka tak jak Amy uwielbia Barbie i My Litte Pony , jej ulubionym kwiatem są Hiacynty i  że lubi malować, dowiedziałam się że te obrazki, które wiszą w kuchnio-jadalni są jej i obiecała mi że nauczy mnie malować! Nigdy tego nie robiłam nawet na plastykę kupowałam rysunki od Mai, która zabójczo rysowała.
Nawet się nie zorientowałam kiedy zasnęłam  a kiedy już się obudziłam Emmy nie było w moim pokoju, chyba wyszła albo wczoraj albo dziś rano, sięgnęłam zaspanym wzrokiem po mojego iPhona na  stoliku nocnym, po czym go odblokowałam i sprawdziłam godzinę była 8 rano! Od kiedy budzę się o 8 rano?! To jakiś mój rekord, ale nie to teraz przykuło moją uwagę  ale to że spałam w mojej sukience w kwiatki, przebrałam się w nią wczoraj! Fuj! natychmiast wstałam i sięgnęłam do mojej czerwonej walizki i wyciągnęłam idealny zestaw oraz kosmetyczkę cichutko otworzyłam drzwi i poszłam do łazienki, którą mi wczoraj pokazała Emma, łazienka nie była piękna, ale da się wytrzymać. Wzięłam szybki prysznic, i owinęłam się ręcznikiem , nie był tak jak w moim domu puchowy i mięciutki, ale szorstki i cienki ,  rzuciłam ręcznik na ziemie i ubrałam ten zestaw:
Naszyjnik dostałam o taty gdy miałam 9 lat wtedy cały czas do mnie mówił "Księżniczko"
Nie planowałam nigdzie dziś wychodzić więc tylko pomalowałam rzęsy, zrobiłam kreskę eyeliner'em i musnęłam usta błyszczykiem, włosy rozczesałam i rozpuściłam tak aby opadały kaskadami na plecach. Wychodząc z łazienki usłyszałam głosy na dole, ci ludzie nie mają co robić tylko o godzinie 8 rano urządzać sobie debaty? Kiedy zaniosłam moje rzeczy postanowiłam zejść na dół. Znowu  mocno trzymałam się barierki. Wchodząc do czegoś to chyba był salon wnioskując po tym że na środku stała czarna kanapa na której siedziały 2 osoby grając w xBoxa. Podeszłam bliżej i nagle stuknęłam rękom o lampę a ta spadła na ziemię robiąc straszny hałas. Chłopaki poderwali się z miejsca patrząc na mnie z ciekawością, jeden to był Ryan a drugi  wow. Ma brązowe włosy postawione na żel, brązowe duże oczy, cholera one były jak jakaś pieprzona fabryka czekolady i patrzyły się na mnie w rozbawieniu, jego usta były różowe jak maliny, kurwa zagryzł wargę przez co miałam natychmiastową potrzebę skosztowania tych ust ,

 miał białą bokserkę przez co dostrzegłam liczne tatuaże zdobiące jego ręce dodam że przez tę koszulkę było widać nie jeden mięsień  jego czarne spodnie zwisały nisko w kroczu. To był prawdziwy Bóg sexu! Ryan coś do mnie mówił, ale byłam tak zapatrzone w tego chłopaka że nie skumałam co.
-Możesz powtórzyć bo nie usłyszałam?- Zapytałam grzecznie Ryana, starając nie patrzyć się na tego chłopaka, który już zdążył mnie już  obejrzeć . Przewróciłam oczami.
-Czemu do jasnej cholery się skradasz jak jakiś pierdolony Ninja?!- Warkną ł Ryan, nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi i teraz odezwał się seksiak.
-Nie przedstawisz mnie tej pięknej dziewczynie Ryan?- O.MÓJ.BOŻE, aż nogi się pode  mną ugięły. Ryana westchnął i przewrócił oczami.
-To jest Sel..- przerwałam Ryanowi
-Myślec że sama mogę się przedstawić- Warknęłam i podałam rękę temu chłopakowi- Cześć! Jestem Selena, Selena Gomez- powiedziałam chłopak przez chwile patrzył się na moją rękę, ale później ją ujął i powiedział tym seksownym głosem.
-Siema. Jestem Justin, Justin Bieber.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam już tyle pomysłów na dalszy ciąg tej historii, ale chciałam skończyć tu :P
Jak powiedziałam Justin pojawił się w rozdziale :D
Powstała zakładka "Informowani"  piszcie tam jak chcecie być informowani na TT :P
Do zobaczenia!
~Klaudia

Informowani

Tutaj napiszę osoby, które będą informowane o nowym rozdziale/ważnej notce na Twitterze.
Jeśli chcesz być informowany/a o rozdziale napisz tu swój nick, a poinformuję cię na pewno.

@swaggy_Julia
@maja378
@DopheShawtyBitch
@bonjouregomez
@JuuuustBelieve
@JustBeYourselfP
@ayemybizzle
@zellciabieber
@lu_malik3
@KlaudiaLipaJB
@forevermindSWAG
@Tantalss
@hello_gomezz
@belieber66969
@zuzia026
@misia_x
@justin4ever07
@BeliebersLoli

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 2

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, NIE JEST WAŻNA, ALE PRZECZYTAJ xD
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czy wszyscy tak łatwo zasypiają w samolocie, tylko nie ja? To jest nie fair! Od ponad godziny  siedzę w samolocie i patrze przez okno  myśląc co mnie spotka u Marii, czy mam zamiar jej wybaczyć? Czy rzucę się na nią mówiąc "Wybaczam ci Mamo" Nie! Wtedy gdzie to wszystko miało by sens? Moja nienawiść do niej, jej nienawiść do mnie?  Całe 17 lat jej nieobecności, mam jej wybaczyć w nie całe dwie minuty? Odpowiem na to pytanie nie, nie wybaczę jej porostu jakoś przeżyję ten nie cały rok, wrócę do domu i będę żyć tak jak zawsze, ale pytanie co zrobię jak zobaczę moją siostrę? Nie wiem, wiem że moją siostrą jest Amy, ale to moja siostra ona nie jest niczemu winna. Co ja gadam?! Jedyną siostrę jaką mam jest piękna blond włosa Amy, moja księżniczka i tak ma zostać, jedyną mamą jaką mam jest krótko włosa Isabel, a jedynym tatą jakiego mam jest mój wiecznie zapracowany tata, wspominałam że jestem na niego śmiertelnie zła? za to że mnie tu wysłał tylko z 100$ i jakąś dziwną kopertą?
Koperta. Nagle naszła mnie chęć sięgnięcia po mój bagaż podręczny wzięcia tej koperty i przeczytania jej, ale dałam słowo mojemu tacie, że jej nie dotknę więc dotrzymam słowa.
Po jakiś 2 godzinach stewardessa  ogłosiła że mamy zapiąć pasy bo lądujemy i bla, bla. Jak już wylądowaliśmy i ludzie zaczęli klaskać, ah ta druga klasa,wspominałam wam że lecę drugą klasą bo mój tata tak sobie zażądał? Nigdy. Powtarzam. Nigdy, nie leciałam drugą klasą jeszcze publicznym samolotem. Wyszłam  i pomału podążyłam w kierunku dosyć dużego szarego budynku w którym powinny być moje bagaże, doszłam do wielkiej taśmy i czekałam, czekałam. W końcu kiedy wzięłam wszystkie  moje bagaże ruszyłam w kierunku wyjścia z budynku, co dodam nie było łatwe bo było tam pełno ludzi. Wyszłam da dwór i wtedy dopiero pomyślałam o ty że nie mam jak tam dojechać, postawiłam walizki na ziemię i westchnęłam. Nie mam jak dojechać do domu bo po pierwsze wątpię aby przysłali mi samochód z szoferem, a taksówką nie mam jak bo nie znam adresu! Jak do cholery mam dojechać do  domu nie znając adresu? Usiadłam na jednej walizce i czekałam. Zerknęłam na zegarek w moim iPhonie, była 16.32 siedzę już na tych walizkach jakieś 22 minuty i nikt po mnie nie przyjechał?! Czego mogłam się spodziewać po matce, która porzuciła swoje dziecko kiedy miało 2 miesiące , tłumacząc się tym że była młoda?! Jak tata mógł jej zaufać? Na pewno ma mnie w dupie
-Selena!? Selena Gomez!?- usłyszałam czyjś krzyk, odwróciłam się a tam stał chłopak.
Był dość napakowany, miał kręcone, brązowe włosy I oczy ,czerwone usta które teraz układały się w zalotny uśmiech.- Jestem Harry, twoja mama wysłała mnie po Ciebie przepraszam że się spóźniłem, ale były korki- zaczął się tłumaczyć. Czyli o mnie nie zapomnieli i wysłali kogoś po mnie, przez chwile zrobiło mi się ciepło na sercu, ale potem se przypomniałam o tym wszystkim. Nie biorąc ani jednej walizki ruszyłam w jego stronę i minęłam go rozglądając się za limuzyną- Cokolwiek- mruknęłam- Gdzie limuzyna?- zapytałam loczka, ten zrobił wielkie oczy, i zaczął się śmiać, o co chodzi?
-Limuzyna?! Ja na oczy nigdy limuzyny nie widziałem a co dopiero mam nią jeździć- i śmiał się dalej,
- To czym będziemy jechać ?- zapytałam pełna obaw.
Chwile później stałam przed brzydką żółtą taksówką, lakier odpadał od niej ukazując poprzedni szary kolor, on pakował moje walizki a ja stałam patrząc na tego grata, jeszcze nigdy w życiu nie jechałam taksówką, a szczególnie taka!
-Nie wsiądę do tego- powiedziałam i oparłam się o słup stojący obok
-Nie wygłupiaj się chodź!- Powiedział zajmując miejsce kierowcy, ugh! podeszłam do strony pasażera i czekałam
-Na co czekasz?- zapytał się otwierając drzwi.
-Na to aż mi otworzysz drzwi- powiedziałam znudzonym głosem on wywrócił oczami i podszedł do mnie i otworzył mi drzwi. Wsiadłam do tego czegoś i czekałam aż  zaczniemy jechać, po chwili sam wsiadł do taksówki i ruszyliśmy, przez całą drogę mocno trzymałam się drzwi aby w razie potrzeby szybko je otworzyć i wyskoczyć z auta, chociaż wiem że bym tego nie zrobiła bo wolałabym zginąć niż mieć na moich nogach chociaż jednego strupa i jeszcze moja sukienka! Wyglądały okropnie. Odwróciłam się w kierunku szyby i podziwiałam widoki. Mimo że jechaliśmy jak na te auto szybko to umiałam sobaczyć różne sklepu wzdłuż ulicy, stanęliśmy chyba na czerwonym świetle, na wystawie sklepów zobaczyłam dosyć ładną pomarańczową sukienkę i obiecałam sobie że po nią wrócę.
Co chwila gdzieś skręcaliśmy  mijając , aptekę , butiki, nawet jakiś budynek, który był chyba szkołą jak dobrze że ja chodzę do szkoły prywatnej.Później były same drzewa. Serio?! Drzewa? Ja bym tam zbudowała centrum handlowe czy coś, otworzyłam okno i do moich nozdrzy dostał się zapach drzew, nie powiem ładnie pachnęły. Fuj! Pośpiesznie zamknęłam okno bo ktoś chyba nawoził pole. W Bostonie przynajmniej tam gdzie ja mieszkałam nie było pól ani nic takiego tylko sklepy. To jest to! tego mi brakuję sklepów, ciuchów jak wreszcie dojedziemy na miejsce to chyba wyskoczę z taksówki i pobiegnę do sklepu. No tak! Jak mam iść do sklepu skoro mam w portfelu marne 100$ ?! Jak ? co ja za to kupię?  Jednego buta? Może fajną sukienkę ale z 'firmy' Lumpex, Fuj! Na samą myśl tego sklepu przebiegły mnie ciarki, jak można nucić ubrania, które ktoś wcześniej nucił? Jak ja się nawet brzydzę ubrać tej samej sukienki dwa razy, a co dopiero od obcej osoby, podciągnęłam sukienkę kiedy zobaczyłam że   stanęliśmy przed nie dużym niebieskim domkiem, na dworze stały cztery osoby. Wysoki i napakowany blond włosy mężczyzna, który prawie wypalał w moim ciele dziurę, obok niego stał chłopak chyba w moim wieku miał krótkie blond włosy i brązowe oczy, lekko zadarty nosek i malinowe usta układające się w wąską linie trzymał za rękę małą dziewczynkę miała podobne włosy do moich, ładne brązowe oczka i czerwone usta układające się w wielki uśmiech w jej oczach dostrzegłam ogniki radości to bez wątpienia była moja siostra, zaraz obok stała niska czarno włosa kobieta z jej oczu leciały łzy, ale chyba szczęścia miała delikatne rysy twarzy, lekko zadarty nosek i czerwone usta to bez wątpienia jest moja matka Maria.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Więc dziś walentynki! Nie jestem dobra w składaniu życzeń, więc tylko powiem :Wszystkiego Najlepszego!
Dostaliście jakąś walentynkę? Bo ja nie ;(
Dziękuje mojej Becie, za to że wytrzymuję moje błędy interpunkcyjne i ortograficzne, Kocham Cię Kochanie <3
Przepraszam że rozdział taki krótki, następny będzie dłuższy.
Justin pojawi się w może 3 rozdziale!
Do zobaczenia i buziaki!

~Klaudia <3

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 1

Wysiadając z czarnej jak smoła limuzyny, uśmiechnęłam się sama do siebie, zakładając na nos okulary przeciw słoneczne. Przecież to Boston tu prawie zawsze jest gorąco. Uśmiechnęłam się zalotnie do Mojego szofera Marka, ten spuścił głowę, ale i tak widziałam jego rumieniec.
Zaśmiałam się. Jak łatwo można zawstydzić chłopców wystarczy uśmiech czy puszczenie oczka a on od razu jest twój, ja się w takie rzeczy nie bawię mogę być suką, ale nigdy nie bawiłam się uczuciami jakiegokolwiek chłopaka. Udałam się w stronę ogromnego białego domu i wsłuchiwałam się w stukot moich szpilek od Chanel,  były od mojego mundurka,  składał się z czarnych szpilek, białych podkolanówek, krótkiej spódniczki w kratkę,  koszuli z krawatem, a cały ten strój był cholernie drogi, ale co się dziwić chodzę do West Boston College
Tu się płaci ponad 20.00 $ za miesiąc mojego nauczania, ale co z tego skoro mogę mieć wszystko? To jest moje przysłowie "Skoro mogę mieć wszystko, to po co mam sobie żałować?"
i do tego się stosuje, mój ojciec jest obrzydliwie bogaty, zalicza się do najbogatszych na świecie.
Jest tak zapracowany że bywa w domu tylko dwa dni w tygodniu, czyli sobota i niedziela.
Mi to nie przeszkadza, ale dziwnie powiedzieć mojej młodszej siostrze że  taty nie będzie na jej przedstawieniu szkolnym bo jest w pracy. Otwierając duże dębowe drzwi, weszłam do środka ładnie urządzonego holu, podłoga była z białego marmuru, ściany pokrywała ciepła pomarańczowa farba, rzuciłam torebkę, kluczę i okulary na mały dębowy stoliczek koło wieszaka.
-Seleno! Chodź do nas na chwilkę !- Zawołał mój tata. Czekaj!. Tata? Przecież jest wtorek, faktycznie musiało się coś stać skoro jest w domu, nawet nie fatygując aby ściągnąć buty poszłam w stronę salonu. Na kanapie siedziała moja Mama Isabel, miała na sobie białe spodnie i kremową luźną koszule,  a obok niej trzymając ją za rękę, jak zwykle w garniturze mój tata z grobową miną.
-Usiądź- powiedział wskazując na białą kanapę. Zrobiłam to o co poprosił i tak po prostu siedziałam patrząc to na jednego to na drugiego. Do salonu weszła Maja (pokojówka jak nie pamiętacie ) niosąc na tacy szklankę soku pomarańczowego zapewne dla mnie i się nie myliłam.  Położyła szklankę na szklanym stoliku naprzeciwko mnie
-Proszę panno Seleno- powiedziała uśmiechnęła się i tak szybko jak weszła tak wyszła.
-Więc o czym chcecie porozmawiać?-Zapytałam biorąc szklankę w dłoń i upijając łyka.
-O twojej matce- Powiedział szybko tata bojąc się jak zareaguje, a ja ? O mało co się nie zakrztusiłam sokiem.
-Co? O kim?- Moja mama, chociaż wole jej mówić Maria, zostawiła mnie i mojego tatę gdy miałam zaledwie 2 miesiące tłumacząc się tym że miała tylko 17 lat i chciała imprezować, z tego co wiem wyjechała do kanady i założyła sobie rodzinę, wiecie o tym że mam drugą siostrę? Ja nawet nie wiem jak ma na imię i szczerze mówiąc nie chce wiedzieć. Nie chce mieć z nimi nic wspólnego szczególnie z Marią,nie często się u nas o niej rozmawia, więc powinniście zrozumieć moją reakcje
-O twojej Mamie Mari-powiedział spokojnie tata.
-Po pierwsze nie mów że jest moją matką bo jedyną matka jaką mam jest Isabel!- Krzyknęłam i wstałam, dostrzegłam mały uśmiech na twarzy Isabel, od kiedy pamiętam wychowywała mnie Isabel to ona podniosła mojego tatę z dna na którym się znalazł przez Marie. Siedział zamknięty w biurze nie wpuszczając mnie do siebie, później poznał Isabel, dzięki której się pierwszy raz od paru lat uśmiechnął następnie randki, zaręczyny i moja śliczna blond włosa siostra Amy, na początku byłam o nią zazdrosna bo tata spędzał z nią wiele czasu, ale później się to zmieniło i wychodził ze mną, Amy i mamą na lody, basen, zakupy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że to mówisz, ale chce porozmawiać o Marii - powiedział spokojnie pokazując mi abym usiadła. Co się do cholery dzieję? Zobaczyłam przepraszający wyraz twarzy mamy.
-Musisz wyjechać- Powiedział. Słyszycie to?! ja mam wyjechać?
-Gdzie?!- Krzyknęłam głośniej niż powinnam- i po co?- dodałam ciszej
- Od paru lat olewasz szkołę, jesteś rozpieszczona nie mówię że to twoja wina bo ja cie rozpuściłem, ale to musi się skończyć pamiętaj to że masz pieniądze to nie wszystko- Powiedział tata. Fakt, jak dostałam się do West Boston College kiedy miałam 14 lat uczyłam się bardzo dobrze, ale później stwierdziłam że po co mam się uczyć skoro mój tata ma pieniądze na wszystko więc nie będę pracować więc od 2 lat olewam szkołę i nie mam pojęcia jak przechodzę dalej z klasy do klasy, to zapewne tata , który przekupuję nauczycieli. Czy jestem rozpieszczona? Od zawsze dostaję to co chcę i kiedy chcę. Czy to jest rozpieszczenie? Chyba tak. Jestem do tego przyzwyczajona że kiedy mówię że chcę czerwone buty w żółte stokrotki to jutro mam te buty nie potrafię inaczej, to kwestia przyzwyczajenia.
-Więc podjąłem decyzję że wyjedziesz do Ma..Mari i pomieszkasz tam do końca roku- Co?! Czy go do reszty popierdoliło?! Mam wyjechać do jakieś dziury?! Zapomnieć o znajomych?! I jeszcze mam zamieszkać z mężem Marii, jego synem, moją siostrą i jeszcze z Marią! No chyba nie!
-Nie! Nie zgadzam się!- Krzyknęłam wstają- Nigdzie nie jadę!- Co oni se myślą że podejmą taką decyzję beze mnie?! Niedoczekanie.
-Nie ma dyskusji, zakupiłem już bilet na samolot do Kanady pakuj się za 30 min widzę pod domem!-  powiedział. Ja mam się teraz spakować rzucić teraz wszystko i wyjechać do Kanady bo jemu tak się podoba?!
-Powiedziałam nigdzie nie jadę!-Krzyknęłam
-Pakuj się za 25 min pod domem jak cie tam nie będzie to możesz się pożegnać z wszystkimi kartami kredytowymi!-Tak wkurzonego taty jeszcze nie widziałam był normalnie czerwony na szczęście do akcji wkroczyła Mama
-Kris, uspokój się- Powiedziała wstając i podchodząc do taty- Sel proszę cię idź się spakować- zwróciła się do mnie prosząc.
-Zrobię to tylko ze względu na Ciebie, Mamo- powiedziałam wychodząc z salonu udając się po schodach do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam swój fioletowy duży pokój na środku niego stoi wielkie łóżko z baldachimem, podeszłam do białych drzwi za którymi była moja garderoba. Po jakiś 10 minutach spakowałam się w 3 walizki i zeszłam na dół Wołając Marka aby je zabrał do auta tak też zrobił, chwilka zapomniałam że jestem dalej w mundurku a w nim to na pewno nie pojadę pobiegłam szybko do swojego pokoju i ubrałam się w to

 , no co jak mówiłam na dworze jest ciepło. Zeszłam pomału po schodach, kiedy wyszłam przed dom zobaczyłam Amy i Mamę. Amy kiedy mnie zobaczyła pobiegła do mnie i wręcz rzuciła się na mnie.
-Będę za tobą tęsknić Sel!- Powiedziała tuląc mnie do siebie
- Ja za tobą też Księżniczko!- Zapewniłam ją kiedy się wydostałam z jej uścisku poszłam do Mamy, przytuliłam ją i powiedziałam.
-Nie ważne co się tam stanie to zawsze ty będziesz moją mamą, Isabel i będę tęsknić- Powiedziałam walcząc z łzami
- Ja za tobą też maleńka, a teraz leć do samochodu- Popatrzałam się na Amy która już płakała, czuje się jak bym miała tu nie wracać a przecież wrócę... za nie cały rok. Mój humor sięgnął zenitu, kiedy chciałam wsiać do auta zatrzymał mnie głos
- A ze swoim staruszkiem się nie pożegnasz- Powiedział tata otwierając ramiona, mimo że on mnie w to wpakował to poszłam do niego i go przytuliłam
- Będę za tobą tęsknić żabko - powiedział całując mnie w czoło - I dzwoń codziennie, masz - wyciągnął 100$ i wręczył mi je wraz z kopertą- tę kopertę daj Marii nie otwieraj jej rozumiesz?- Pokiwałam głową. Wzięłam kopertę i pieniądze chowając je do torebki. Wsiadając do auta odwróciłam głowę aby spojrzeć jeszcze raz na mój piękny olbrzymi dom, za którym będę bardzo tęsknić.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział miał być jutro, ale napisałam go dziś i postanowiłam go dodać.
Dziękuje mojej Becie, za to że nie zwariowała sprawdzając ten rozdział, dziękuje Kochana :*
Jeśli to czytasz zostaw choćby kropkę w komentarzu to naprawdę motywuje.
Do następnego :P
~Klaudia.
Ps. Rozdziały będą się pojawiać co dwa dni, jak nie wcześniej :D

środa, 12 lutego 2014

Prolog

Wysoka czarno włosa kobieta pochyliła się nad swoim 2 miesięcznym dzieckiem ze łzami w oczach.
- Zawsze, ale to zawsze będę o tobie pamiętać, Seleno- załkała, a łzy spłynęły po jej policzku - Kocham Cię - kobieta ucałowała w czoło swoje dziecko, zostawiając w pokoju list wyszła.
Schodząc po schodach wiedziała, że więcej może nie zobaczyć swojego dziecka  chwytając klamkę przystanęła na chwilkę i zastanawiała się czy na pewno dobrze robi, otworzyła drzwi i wiedziała że już nie będzie odwrotu. Wchodząc do taksówki ostatni raz spojrzała na ogromny dom. Odjechała.

Rano mężczyzna zbudził się sam w wielkiej sypialni
-kochanie? - powiedział z lekką chrypką rozglądając się po pokoju - pewnie wstała i teraz zrobi śniadanie - pomyślał wstając i wychodząc do holu gdzie zastał pokojówkę, która nawiasem mówiąc zalecała się do niego wiedząc że ma narzeczoną i dziecko. Kobieta gdy zobaczyła swojego szefa podciągnęła w dół swoja sukienkę, aby można było zobaczyć więcej dekoltu zamrugała zalotnie i zapytała się:
- Życzy sobie pan czegoś?- można było odszukać w jej pytaniu podwójnego dna, ale mężczyzna nie zwracał na nią uwagi.
-Widziałaś może gdzieś Marie? ?- zapytał, kobieta rozczarowana prychnęła bowiem nienawidziła tej kobiety która miała wszystko co ona nie.
-Nie!- syknęła  i kręcąc dupą zła weszła do pokoju dla personelu.
-Gdzie ona jest?- powiedział cicho - Maria?!- krzyknął wchodząc po schodach - na pewno jest u Seleny- pomyślał uśmiechając się na myśl o swoim skarbie. Nie wiecie jaki było jego zdziwienie gdy zobaczył że jego narzeczonej tu nie ma ale to chwycił kartkę leżącą na kanapie obok łóżeczka swojej córki, studiował poklei linijki listu, łzy spływały po z jego policzkach..
-Nie! To nie możliwe!- krzyczał nie minęła minuta a wraz z listem zbiegł po schodach do swojej sypialni otworzył szafę i zastał ją pustą. Zamknął oczy.
-Nie proszę ..niee- łkał ogarnęła go niewiary godna wściekłość wybiegł ze sypialni i wszedł do salonu koloru mięty, kanapy były obite ciemną skórą, a  na ścianie wisiało pełno zdjęć Isabelli i jego córki Seleny. chwycił jedno zdjęcie przedstawiające ich dwoje i cisną nim o ziemie szkło rozprysło się na wszystkie strony raniąc stopy Krystiana, który nawet nie zwrócił na to uwagę. Płakał dalej nie mógł się powstrzymać, jedyna osoba którą pokochał uciekła od niego. Jaki popełnił błąd? Był złym narzeczonym? Ojcem? takie myśli chodziły mu po głowie w jednej chwili zamachną się i zrzucił wszystkie rzeczy z komody obok, dyszał głośno. Usłyszał krzyk odwrócił się pomału  a tam stała Maja (Pokojówka ) z przestraszonym wyrazem twarzy
-Nic panu nie jest?- zapytała drżącym głosem, Krystian posłał jej wściekłe spojrzenie
-Spierdalaj!- O Boże, pomyślała kobieta gdy szef przeklinał co stawało się rzadko musiało się stać coś poważnego nie mówiąc już nic wycofała się wiedząc, że musi ochłonąć.
Kiedy kobieta wyszła usłyszał płacz dziecka.Jego dziecka. Szybkim krokiem podszedł do palącego się kominka i rzucił tam list
-Zapomnę w zasadzie już zapomniałem - Wszyscy wiedzieli że to kłamstwo nigdy nie zapomni czegoś niesamowitego w swoim życiu. Mężczyzna wszedł po schodach do pokoju swojego nic nie świadomego dziecka,podszedł do różowego kojca i wyciągną zawiniątko. Przez chwile patrzył na swoje piękne dziecko. Miało piękne brązowe oczka i malutkie różowe usta a do tego zgrabniutki nosek, było po prostu piękne.
-Będziesz miała wszystko czego sobie zażyczysz skarbie, wszystko Seleno... Mario Gomez- Kiedy ta obietnica została złożona w kominku palił się list którego treść brzmiała tak:

Drogi Kristianie
Zrobiłam to ponieważ już nie umiałam wytrzymać tego wszystkiego balów, drogich prezentów oraz siedzenia w domu. Nie zabrałam Seleny bo wiem że bardzo ją kochasz a tak nie potrafię cię skrzywdzić, chociaż już na pewno to zrobiłam, opiekuj się nią. Wiem że pewnie mnie teraz nienawidzisz i ona też to zrobi gdy dorośnie, ale mam do ciebie jedną prośbę daj jej list który zostawiłam w szufladzie naszej wspólnej sypialni gdy będzie miała 17 lat.
Zbuduj jej wspaniałą rodzinę bo na to zasłużyła i nie jest niczemu winna.
Zawsze będę o was pamiętać, ale ty zapomnij.
Twoja Kochająca Narzeczona
Maria Smith
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto Prolog :D
Mam nadzieję że się wam spodoba, zachęcam do dalszego czytania!!
Do zobaczenia :*
Klaudia :P