wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 7 "Szczęście w nieszczęściu"

Justin:

Patrząc na niego jak na idiotę, zacząłem się śmiać. Zakochać? Ja?! O mało sam się nie poplułem. Nigdy się nie zakochałem. 
-Albo jesteś głupi, albo głupi- powiedziałem i dalej zacząłem się śmiać. Przestałem gdy Tyson uderzył mnie w tył głowy - Auu - krzyknąłem i zacząłem rozmasowywać sobie tył głowy- za co idioto?- Czy on jest jakiś psychiczny czy co? Najpierw mówi mi największemu Bad Boy'owi w szkole że zakochał się w jakiejś pierwszej lepszej lasce, a później mnie bije. Co za idiota.
-Teraz ty się zamknij! Oglądałeś "Zmierzch" ? - zapytał i gestem ręki kazał mi usiąść na łóżku.
-To film dla bab- powiedziałem zirytowany i znudzony.
-Wcale nie, jest świetny i zamknij się!- powiedział widząc że otwieram usta by zapytać się czy na serio to oglądał. No bo wiecie "Zmierzch" kojarzy mi się z dziewczynami i wieczorami gdy chłopak chce jej zaimponować  i razem to oglądają, ale on tak naprawdę przysypia. Kiedy ona płacze on udaje że go to wzruszyło i ją przytula. To fajny patent na zaciągnięcie dziewczyny do łóżka, ale ja tego nie potrzebuje. Wystarczy, że mrugnę i dziewczyny lecą do mnie jak muchy do gówna, ale dość mojej skromności. Teraz posłuchamy co do powiedzenia ma Tyson wielki i wspaniały. Wyczujcie sarkazm.
- W tym filmie jest Edward i Bella. Edward jest wampirem a Bella człowiekiem. Na początku ją odpycha, ale później robi wszystko, aby... jak to nazwać... ją zdobyć. No może być. Jak wspominałem Edward jest wampirem, a Bella człowiekiem. To że on z nią jest to niebezpieczeństwo. Stara się wyprzeć wszystkie uczucia bo nie zakochał się od lat, ale nie potrafi tak bardzo ją kocha. Rozumiesz?- pokręciłem przecząco głową. O co mu do cholery chodzi? - Boże! Jesteś głupszy niż myślałem! W jakiejś części Jacob..
-Kto to Jacob? - przerwałem mu.
-... Mówi Belli..- kontynuował nie zwracając uwagi na moje pytanie-... Coś takiego " Widzisz tę osobę i wszystko się zmienia. Nagle to nie grawitacja cię przyciąga, tylko ona, wszystko inne przestaje się liczyć. Zrobiłbyś wszystko, byłbyś dla niej wszystkim" Wiesz o co mi chodzi?-
-Zacytowałeś mi to coś z filmu? Stary ty nie umiesz zapamiętać ile masz lat! - Popatrzałem na niego z otwartymi oczami i pokręciłem głową.
-Jezu! Zakochanie to jest coś takiego, że zrobiłbyś dla niej wszystko, poszedł w ogień. Żeby z nią być mógłbyś nawet tak jak Edward narazić Belle na niebezpieczeństwo. Liczy się tylko Ona. Myślisz o niej, śnisz o niej. Śmiejesz się jak ona się śmieje! Płaczesz jak ona płaczę. Zakochałeś się, Justin. Myślisz o niej, już nawet ją widzisz. Wtedy w szkole nie uderzyłbyś jej! Tylko chciałeś ją zastraszyć! Debilu! Z.A.K.O.C.H.A.Ł.E.Ś  S.I.Ę ! -teraz nie mówił teraz się darł. Ma racje nie chciałem jej uderzyć tylko zastraszyć. Cały czas ją widzę. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w domu Ryana poczułem ciepło na sercu. Poczułem że jestem we właściwym miejscu i ze właściwą osobą, ale ja nie kocham. Nikogo oprócz mojej rodziny. Ona. Moja przeszłość za bardzo daje o sobie znać. Nie umiem kochać.
- Skąd wiesz co to miłość? Zakochałeś się?- czas na moje pytania. Tyson odwrócił się w stronę okna. Oparł się ręką o parapet i powiedział.
-Ona jest z innym- Tyson się zakochał? Ciekawe w kim? W Mai? Jest seksowna i chodzi z nami do klasy. Kayla? Nie. Ona jest tylko zabawką.
-Tyson- odwrócił się do mnie. Popatrzałem mu w oczy i powiedziałem- Ja nie kocham.

Selena:


Dzisiejszy dzień w nowej szkole był... nawet, nawet. Lily, dużo mi o sobie opowiedziała. Lubi czytać książki. Najbardziej "Zmierzch". Kocha rysować i malować i nie powiem wychodzi jej to wspaniale. Pracuję w kawiarni. Jej mama jest pisarką, nie jakąś wielką czy coś. Wydała na razie jedną książkę, obiecałam, że ją przeczytam, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ja nie czytam. Jej ojciec jak wiemy jest policjantem w miejskim komisariacie. Ma chłopaka, jest nim Harry z taksówki. W szkole w ogóle ze sobą nie rozmawiają, bo ona nie chce mu zepsuć reputacji "Popularnego" więc ilekroć go widzieliśmy w szkole, to nawet na nas nie spojrzał. Dowiedziałam się też, że kiedyś przyjaźniła się z Lindą, ich przyjaźń zerwała się po tym jak Justin zaczął wyzywać Lily i od tamtej pory ze sobą nie gadają. Linda pochodzi z biedniejszej dzielnicy Stanford i tam chodzi do szkoły, to dlatego jej dziś nie spotkałam tak samo jak Kayly. Lily mi później wyjaśniła, że ona jest od nas starsza o rok, ale nie zdała więc chodzi do klasy razem z Lindą. Lekcje minęły, też całkiem fajnie. Parę razy musiałam wychodzić na środek i opowiadać o sobie, a nie lubię tego robić. Czasami nawet jak się przedstawiam to nie mówię swojego nazwiska, bo później ludzie przyjaźnią się zemną tylko dla kasy. Do domu podwiozła mnie Lily, bo Ryana gdzieś wcięło. Nie widziałam go od czasu kiedy pobiłam Biebera, co nie powiem sprawiło mi ogromną frajdę. Dziś przez cały dzień słyszałam też gratulacje, ale też wyrazy współczucia. Co do cholery? Przecież Justin nie jest żadnym kryminalistom. Nie jest prawda? Nie no teraz się boję. Pomachałam Lily i weszłam do domu. Zapach kurczaka błyskawicznie sprawił że jestem głodna. Ściągnęłam szpilki, wzięłam je w ręce i poszłam po schodach krzycząc.
-Wróciłam! - usłyszałam ciche "dobra" zapewnię powiedział je Mark. Mark. Zaśmiałam się.Przypomniał mi się mój wiecznie zawstydzony kierowca i ochroniarz. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, rzuciłam torbę na łóżko. Ogarnęła mnie tęsknota za domem, za moją siostrą, mamą, tatą. Chwyciłam telefon i wybrałam numer "Tatuś <3" Zaśmiałam się do siebie, zmieniłam kiedyś jego nazwę, aby dostać ferrari. Musiałam o tym zapomnieć. Nie lubię jak tata do mnie dzwoni. Nie wiem czemu. Odebrał po jakiś czterech sygnałach.
-Gomez!- przez jego ostry ton wzdrygnęłam się.
-Tato? to ja Selena- powiedziałam cicho i spokojnie.
-Selena?- jego ton zmienił się w taki jak zawszę zemną rozmawia. Czyli spokojny.- tęskniłem za tobą skarbie
-Tak wiem ja za tobą też- podeszłam do łóżka i położyłam się na brzuchu.
-Dziś był twój pierwszy dzień w nowej szkole. Jak ci minął?- w tle usłyszałam czyjeś szepty.
-Tato, nie przeszkadzam ci? gdzie jesteś?
-Nie skarbie. Jestem na zebraniu i jakieś 15 osób zastanawia się z kim rozmawiam- chyba oddalił telefon - Córka- powiedział chyba do tych ludzi
-to ja ci nie przeszkadzam. Zadzwoń kiedy będziesz w domu- powiedziałam i rozłączyłam się. O ile będzie w domu. Ruszyłam w kierunku różowej szafy. Wybrałam z niej taki zestaw: 

Włosy rozpuściłam tak że opadały kaskadami na ramionach.
Otworzyłam mojego laptopa i weszłam na Twittera. Alex dodała pełno tweetów
"Ja i MÓJ chłopak na Bahamach" 
dokończone do tego było ich Zdjęcie. Reszta dnia minęła mi dobrze malowałam, śpiewałam i tańczyłam. Ale robiąc te wszystkie rzeczy nie umiałam zapomnieć o Justinie. Jego czekoladowe oczy tak słodko błyszczą gdy jest podniecony. Jego malinowe usta w kształcie serca, z których wydobywa się ten przyjemny dla ucha śmiech. O Boże co się zemną dzieje? Położyłam się na łóżku i przez przypadek mój wzrok powędrował na kalendarz. Mój Boże. Gwałtownie wstałam. Jutro jest 11 luty! Urodziny Isabel! Zawsze odprawia huczne imprezy na które zaproszone jest z jakieś 200 osób o ile nie więcej. Nigdy jej impreza nie była nudna, w tamtym roku tematem przewodnim były Chiny. Każdy musiał się ubrać w Kimono*, podane były tylko Chińskie jedzenie i napoje. Ciekawe co będzie w tym roku? Nie tracąc czasu wzięłam telefon i wybrałam numer "Mama"
Isabel odeprała po dwóch sygnałach
-Hallo- jak dobrze słyszeć jej głos
-Hej! To ja Sel- Isabel jest jedną z  osób, której pozwalam tak mówić. 
-O cześć skarbie! Stęskniłam się za tobą
-Mogłabym jutro przyjść na imprezę urodzinową?
-Twój ojciec miał całkowicie odciąć cię od pieniędzy i naszego życia.
-Wiem, ale to twoje urodziny- mruknęłam.
-Ojciec ci zabronił skarbie i wiem, że to moje urodziny
-Proszę! Proszę!- zaczęłam krzyczeć- zaraz się popłaczę- Jedną z rzeczy które w niej kochałam to, to że nie lubiła patrzeć czy słuchać jak płaczę. W dzieciństwie robiłam to często, ale teraz nie płaczę wcale. 
-Dobra! Nie płacz! Możesz przyjechać- wydałam krótki pisk szczęścia.To idealna okazja do namówienia mojego ojca, że jestem już odpowiedzialna i mogę zamieszkać z powrotem u nich!  Tak się cieszyłam, że o mało nie połamałam telefonu!- Tematem przewodnim Są Indie! Przyśle ci też Sari*- Wpadłam na genialny pomysł.
-Mogłabyś przysłać jeszcze z...sześć?- Justin, Ryan, Tyson, Lily, Linda i zlitowałam się też nad Kaylą i ją też wezmę.
-Przyprowadzasz koleżanki?
-Nie tylko! Dwa mają być męskie ok?
Zgodziła się. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś dwie godziny nad detalami imprezy. Rozmawiałam też z Amy. Niestety nie będzie jaj na urodzinach Isabelli, bo to impreza dla starszych. Rozmawiałam też z tatą, oczywiście wyraził swoją niechęć do tego że przyjeżdżam. Dzięki tato! Kocham cię. Ubrania przyjdą jeszcze dziś,a jutro mamy prywatny odrzutowiec do Bostonu. Prywatny. Jak dobrze wrócić do starych nawyków. Maria zawołała mnie na obiad. Odkrzyknęłam jej, że już idę. Zeszłam po schodach i już nie trzymałam się tak tej barierki. Przekroczyłam próg kuchnio-jadalni. Przy stole jak zawsze siedziała Maria, Mark, Emma, Ryan i Justin! Siedział obok Ryana i chyba czekali na mnie, bo nikt nie tknął kurczaka ani sałatki. Przywiałam się grzecznie. Wzięłam pierwszy widelec od strony zewnętrznej i zaczęłam jeść sałatkę. Cały czas czułam na sobie śmiertelny wzrok Justina.  W końcu odezwała się Maria
-Selena jak było w szkole? Poznałaś kogoś?- chyba chciała być jak każda matka, która zadaje te pytanie córce. Niestety, jej nie wyszło. 
-Coś mi się wydaje, że to nie twoja sprawa-powiedziałam monotonnie- Co u ciebie w szkole Emma?- zapytałam dziewczynki siedzącej akurat koło mnie. Obiad minął na tym że Emma opowiadała swoje wrażenia ze szkoły a wszyscy jej słuchali. Justin wciąż paraliżował mnie wzrokiem. O co mu chodzi? Kiedy przenieśliśmy się do Salonu postanowiłam w końcu powiedzieć o imprezie urodzinowej Isabelli.
-Więc... Ryan, zabieram ciebie Linde, Tysona, Kaylę, Lily i Justina na imprezę urodzinową, mojej mamy Isabelli- powiedziałam i spotkałam się z zdziwionymi spojrzeniami reszty domu. No co?
-NAS? Na imprezę urodzinową do snobów?- zapytał Ryan
-Nie są snobami! Więc jak nie chcesz jechać to nie musisz.
-Oczywiście że jadę. Miałbym nie skorzystać i nie pojechać do Bostonu. Przy okazji się najem- Przez następne pół godziny tłumaczyłam im na czym polega przejęcie i że zaraz powinny być  ich stroje. Emma zapytała się czy może jechać, szkoda było mi mówić,że nie może. Przecież to impreza dla starszych. Cały czas jej to powtarzałam. Justin zadzwonił po resztę ludzi. Pięć minut później zadzwonił dzwonek. Do salonu weszli wszyscy łącznie z Lily. Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Jak przewidywałam gdy tylko Justin ją zobaczył zaczął ja wyzywać o mało nie doprowadzając do płaczu. Kiedy już chciałam obronić Lily, wstał Tyson i zaczął to robić za mnie. Wszyscy siedzieli z otwartą buzią. Kiedy już wszystko się uspokoiło znowu zaczęłam tłumaczenie  czym polega impreza   że za chwilkę przyjadą nasze rzecz. Wszyscy byli szczęśliwi, że będą jechać prywatnym samolotem, jakby nigdy nim nie lecieli. No tak nie lecieli. Reszta wieczoru minęła nam na czekaniu na przesyłkę. W końcu około 17 zadzwonił dzwonek.  Za drzwiami stał kurier z dużą paczką zaadresowaną do mnie. Odebrałam ją i podążyłam do niewielkiego Salonu. W paczce było cześć Sari. Jedno było zawinięte w specjalną folię. Domyśliłam się, że to moje. Rozdałam resztę. Oczywiście Ryan, Tyson i Justin powiedzieli, że nigdzie w tym nie wyjdą. Po namówieniu ich zgodzili się. Linda  była zachwycona ponieważ nigdy nie opuszczała nawet Stanford. To przykre. W paczce były jeszcze dodatki, takie jak małe diamenciki, bransoletki oraz naszyjniki. Ja i dziewczyny musiałyśmy być na boso. Co nie było zbyt wygodne. Umówiłyśmy się, że jutro o 14 przyjdą do mnie i razem się przygotujemy.
Dziewczyny wyszły w salonie zostałam tylko ja i Justin, bo Ryan poszedł nalać picia. Niespodziewanie Justin przycisnął mnie do ściany, blokując ręce nade mną.
-Myślisz, że upiecze ci się to, że upokorzyłaś mnie przed całą szkołą.
Byłam tak oszołomiona, że nie umiałam nic powiedzieć. Przybliżył swoją twarz do mnie i pocałował mnie.  Uwolnił moje ręce a swoje umieścił na moich biodrach. Chwyciłam go za ramiona i starałam się odciągnąć go od siebie. Nie czułam się dobrze, moje serce biło szybko, nie przez podniecenie, ale przez strach. Zawładną on moim ciałem. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Niech on przestanie, proszę. Jego język brutalnie wepchnął się do moich ust. Zacisnęłam powieki. Jego ręce podążyły w stronę mojej pupy i po chwili je ścisnął. Pisnęłam. Zaczęłam go bić po plecach, byle by tylko przestał. On jakby tego nie zauważył całował mnie dalej. Nagle usłyszałam tłukące się szkło. Odepchnęłam go mocno i w końcu się ode mnie odsunął. W zdziwieniu na mnie popatrzył. Po moich policzkach dalej płynęły łzy i wydostał się krótki szloch. W progu stali Ryan i Maria. Patrzeli to na mnie, to na Justina. Cała się trzęsłam. Nie wiedząc co zrobić pobiegłam w kierunku Marii i rzuciłam się w jej ramiona. Przytuliła mnie do siebie, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. W końcu nic tak nie pomaga jak matczyne ciepło.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co powiedzieć -,-
Dziękuję mojej Becie <3 która nie miała zbytnio czasu aby mi go sprawdzić rozdział, ale to zrobiła. Nasza rozmowa wyglądała tak:
JA- Kocham cię wiesz?
BETA- Kochasz mnie tylko wtedy gdy mam ci  sprawdzić rozdział 
LOLZ. Dziś 25 marca! Rocznica koncertu Justina w Polsce ! Jak to szybko zleciało :) 
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba! Następny nie wiem kiedy będzie! Przewiduję go jednak na niedziele/poniedziałek.
W następnym rozdziale będzie się więcej działo bo będzie impreza !!
Kocham was bardzo!
Łapcie tu mojego Ask'a i Twitter'a !!
DO NASTĘPNEGO !


PŁACZĘ <3

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 6 "Dziwne zdarzenie"

Justin:

Ona mnie uderzyła.Na środku szkolnego korytarza. Jest totalną suką
ale seksowną suką. Powiedział głos w mojej głowie. Tak ma on racje. Jest strasznie seksowna, ale nie daje jej to uprawnienia do bicia i poniżania mnie przed całą szkołą. Pierdolona Suka Gomez. Nie umiałem wytrzymać, wyszedłem ze szkoły. Otworzyłem drzwi i poczułem na sobie powiew wiatru. Udałem się do mojego Range Rover'a , na którego sam sobie zarobiłem. Wziąłem telefon i wybrałem numer, który zatytułowany u mnie był "Dziwka 1" Tak mam je wszystkie ponumerowane, a i tak zapominam ich imion. Po trzecim sygnale ktoś odebrał.
-Jay?!- Po tym irytującym i piskliwym głosie poznałem Lenę. Lena, to szkolna dziwka. Obciąga wszystkim. Trudno się dziwić, ale jest w tym najlepsza.
-Tak, u ciebie w domu za..- Spojrzałem na zegarek- 15 min.
-Jestem w szkole Jay.
-To się z niej kurwa urwij! - krzyknąłem i się rozłączyłem. Kiedy byłem zły to najlepszym sposobem jest przespać się z jakąś panienką. Uspokaja mnie to.  Mam parę zasad,ale o nich może później. Ruszyłem z parkingu  szkolnego kierując się w bogatszą część Stratford. Tak, Lena jest bogata i to cholernie. Jej matka jest prawnikiem, a jej ojciec inżynierem. Z tego co słyszałem, jej starzy nawet nie umywają się do rodziców Seleny pierdolniętej Gomez. Kilka razy widziałem w telewizji twarz jej ojca na czerwonym dywanie. Koło niego zawsze była ładna blondynka,a nawet czasami sama Selena! Podjechałem po dużą Wille Leny i czekałem. Jezu. Ta suka nie może się pośpieszyć? Po jakiś 20 min usłyszałem ryk silnika. Nareszcie! Wyszedłem z mojego auta i zobaczyłem czerwone lamborghini. Mówiłem, że jest bogata. Otworzyła drzwi i wyszła. Poszedłem w kierunku jej domu, kiwając że ma iść za mną. Podchodząc do drzwi czekałem, aż to zrobi. Kiedy w końcu otworzyła drzwi, weszliśmy do środka i od razu się na nią rzuciłem. Wiedziałem że nikogo nie ma w domu bo jej rodzice są zbyt zapracowani. Zacząłem całować i ssać jej szyje robiąc jej malinki. Wplotła mi ręce w włosy i pociągnęła za nie. Jęknąłem. Odciągnęła mnie od jej szyi i chciała mnie pocałować ale sprytnie jej to uniemożliwiłem znowu całując jej szyje. Oto zasada numer jeden:  Nie całować dziwki. Tak nigdy jej nie pocałowałem. Nigdy. Złapałem ją za biodra przyciągając ją do siebie. Przed oczami stanęła mi Ona. Selena. Była w szarej sukience z klubu. Moje ręce powędrowały do bioder, na uda. Pociągnąłem je dając jej znak że ma skoczyć. Tak też zrobiła. Jedna ręka Sel jeździła po moich plecach a druga była wpleciona w moje włosy. Co chwila pojękiwała, tak samo jak ja. Wreszcie oderwałem się od jej szyi i zakatowałem usta. Te słodkie usteczka, teraz były inne. Tamte były ciepłe i słodkie te natomiast są zimne i gorzkie. Oderwałem się od jej ust, pójściem ją na ziemie i oddaliłem się. To nie były biodra Seleny, uda. To nie są jej ręce nie jej jęki i na pewno nie jej usta. Przede mną nie stała brązowo włosa piękność z różowymi ustami, wręcz stworzonymi do całowania, jej oczy nie są brązowe jak czekolada, lecz niebieskie jak lód. Farbowane blond włosy sięgały do pleców, a usta które przed chwilą całowałem ułożone są w szelmowski uśmiech. To nie Selena, tylko Lena.
-To było...WOW!- powiedziała z nie do wierzeniem. Nie potrafiłem nawet się odezwać, a co dopiero ruszyć-Możemy to powtórzyć ?- zapytała podchodząc do mnie.
-Nie! Muszę iść- powiedziałem i nie dając jej dojść do słowa wyszedłem. Co to do cholery jasnej było? Otworzyłem drzwi do mojego auta i wsiadłem. Ja pierdole. Dlaczego gdy całowałem Lenę zobaczyłem Selene? Co się do huja dzieje? Musze zadzwonić do Tysona. Po jakiś trzech sygnałach odebrał
- Joł Bieber! Gdzie cię poniosło stary?
-Jesteś w domu?
-Yep!- powiedział i zrobił akcent na "p"
-Za chwile będę u ciebie!- mówiąc to się rozłączyłem. Odpaliłem auto, udałem się w stronę biedniejszej dzielnicy Stanford gdzie mieszka Tyson. Z Tysonem zacząłem się przyjaźnić gdy oboje mieliśmy po 10 lat. Głupio to zabrzmi, ale spotkaliśmy się w sklepie spożywczym. Od razu go polubiłem. Był taki jak ja, lubił skakać po drzewach, kraść jabłka z sadu pani Colins. Tak mama tej suki Lily. Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale jej ojciec wsadził mojego za kratki. Cała odpowiedzialność za moją rodzinę czyli za Jazzy moją siostrę, mojego brata Jaxona i moją mamę spadła na mnie. W wieku 15 musiałem pracować w warsztacie samochodowym. Zresztą pracuję tam dalej. Moja mama zamknęła się w sobie i nie chciała jeść, pić. To była masakra. Jeszcze gorzej było kiedy tata się powiesił, też chciałem to zrobić , ale pomyślałem o ludziach których kocham. Co wtedy zrobiłaby mama, Jazzy , Jaxon. Za to z Ryanem znam się od... zawsze. Razem graliśmy w piłkę i tłukliśmy wszystko w moim domu. Śmierć jego mamy była dla niego jak i dla mnie trudna. Zamkną się w sobie. Nie wychodził na dwór nie grał zemną w piłkę. Trudny czas, ale potem było lepiej. Kiedy dojechałem pod blok Tysona, wysiadłem z auta i podążyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i skierowałem się na trzecie piętro. Zapukałem. Po paru sekundach otworzyła mi drzwi kobieta z czarnymi włosami. Ma jakieś 30-35 lat. To mama Tysona, pani Sonia.
-Cześć Justin, wejdź!
-Dziękuje jest...-zanim zdążyłem dokończyć pokazała ręką na drzwi do jego pokoju.
-Tam jest- podziękowałem i poszedłem w stronę brązowych drzwi i pchnąłem je nawet nie pukając. Tyson stał tyłem do mnie przy oknie.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Cześć stary! Ciebie też miło widzieć- powiedział z ironią i wywrócił oczami.
-Zamknij się i słuchaj! Po tym jak Selena mnie w szkole uderzyła...
-To było dobre!- krzykną przerywając mi. Serio?!
-...Byłem wkurwiony, więc pojechałem do Leny się odstresować. Kiedy już...
-Możesz pominąć to co robiliście? Jadłem obiad i mam nową koszulkę.- znowu mi przerwał. wywróciłem oczami.
-Jeszcze raz mi przerwiesz a powieszę cię za jaja na latarni!-Podniósł ręce w geście obrony-Zacząłem ją całować po szyi, zobaczyłem w niej Selene-
Tyson się wyprostował popatrzał na mnie i usiadł na łóżku
-Kontynuuj. Zaciekawiłeś mnie-
-Zobaczyłem ją. Lena się w nią zamieniła. Miałem wrażenie że to ją całuję.
-Czekaj- podusił ręce- Całując się z dziwką, zobaczyłeś w niej Selene, która cię całuje?- zapytał. łącząc brwi. Pokiwałem głową.
-Później cały czas o niej myślałem- złapałem się za głowę i usiadłem obok Tysona na łóżku. Ten idiota zaczął się śmiać!
-Boże! Nareszcie! Wiedziałem,że kiedyś cię trafi- powiedział. Wstał i zaczął mnie przytulać. Okej? o co mu do huja chodzi?
-Dobra debilu- powiedziałem odsuwając się od niego- o co ci idioto chodzi?- założyłem ręce na brzuch. Tyson położył rękę na moim ramieniu i popatrzał mi głęboko w oczy. On nie chce mnie pocałować nie? Przybliżył się do mnie. Boże. On jest gejem? Po paru sekundach które wydawały się być godzinami w końcu przemówił.
-Zakochałeś się.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Jest rozdział!
Jupi!!
Krótki, ale jest :P
Następny będzie dłuższy ! Obiecuję.
Pierwszy raz pisałam coś z widzenia Justina, chyba dobrze mi wyszło? 
Nie mam pojęcie kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ jadę do szpitala ;( i MOŻE będę miała zabieg ;(
Zapraszam na mojego Aska i Twittera :D
Do zobaczenia Misiaczki !!
PS. Co sądzicie o Jelenie? (Justin i Selena) ja jestem ZA! <3


sobota, 8 marca 2014

Brak weny- Brak rozdziałów

Jak już pewnie wiecie od pewnego czasu nie pojawiają się rozdziały. Dlatego, że nie mam weny ;( Nie lubię pisać na przymus! Rozdział NA PEWNO pojawi się w piątek, o ile nie wcześniej!
Stworzyłam aska! Także wbijajcie : ASK i wbijajcie też na mojego Twittera
Do zobaczenia xoxo