niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 9 "To dla Ciebie Selena"

Uśmiechnęłam się do mojego kamerdynera. Kiedy mnie rozpoznał od razu, ściągnął czapkę i ukłonił się jak jakiejś księżniczce.
-Panienko Gomez- Powiedział. Zaśmiałam się. Odwróciłam wzrok w stronę mojego holu. Podłogę pokrywa biały marmur  z brązowymi akcentami. Po dwóch stronach są ogromne schody prowadzące do sypialni czy gabinetów na górze. Na suficie wisiał tak dobrze mi znany, ogromny żyrandol. Zrobiony został z prawdziwych diamentów. Na środku stał czerwony dywan. Było pełno paparazzi. Kamerdyner skinął głową na dwóch ochroniarzy, którzy natychmiast znaleźli się przy moim boku. Obejrzałam się na moich towarzyszy. Rozglądali się na wszystkie strony. Przewróciłam oczami. Moi ochroniarze zaczęli nam torować przejście . Kiedy wreszcie Shakira zeszła z dywanu, weszłam następna. Natychmiast zostałam oślepiona blaskami fleszy.Mimo tego posłusznie stanęłam na środku i zaczęłam pozować. Krzyczeli coś do mnie, ale udawałam,że nie słyszę. Obróciłam głową w lewą stronę. Kiwnęłam ręką na Lily. Podeszła niepewnie do mnie i stanęła koło mnie. 
- Uśmiech - szepnęłam jej. Na początku jakby się bała i niezbyt jej wychodziło. Potem wyglądała jak gwiazda filmowa. Za pozowaliśmy potem wszyscy razem. Kayly to się chyba spodobało. Schodząc z czerwonego dywanu nie myślałam o niczym innym tylko o tym żeby uściskać mamę i tatę. Podciągnęłam sari i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku sali balowej.
- Nie tak szybko- jęknął Tyson. Wreszcie stałam przy wielkich drewnianych drzwiach. Kolejny kamerdyner otworzył nam drzwi. Pomieszczenie było ogromne w kształcie wielkiego koła. Ściany pokrywała biała farba z złotymi dodatkami. Połowę półkuli pokrywało szkło. Na ścianie pod którą obecnie stał stół z Indyjskimi potrawami. Namalowany jest wielki obraz przedstawiający wodospad. Dodawał temu pomieszczeniu klimat. Na środku jest  namalowane wielkie koło, a w środku kwiaty. Po bokach stoją duże stoły dla gości. Patrząc w górę ujrzysz namalowane niebo oraz piękny żyrandol. W oknach są koloru kości słoniowej zasłony. Tak to miejsce gdzie stawiałam pierwsze kroki. Tu uczyłam się grać na fortepianie i tańczyć balet.  Tutaj pierwszy raz pocałowałam chłopaka i tutaj tata pierwszy raz go uderzył. Poznałam także tutaj Isabel. To miejsce daje mi tyle wspomnień. Obecnie na środku tańczyło dosyć sporo ludzi. Obróciłam głowę w kierunku moich "ludzi" Została tam tylko Lily. Kiedy się jej zapytałam gdzie się podziali, wskazała ręką  w prawą stronę. Obróciłam głowę w tamtym kierunku. Zaśmiałam się. Justin, Tyson, Ryan, Linda i Kayla stali i prosili o zdjęcia Beyoncé. Stała wraz z Jay-Z i patrzała na nich wielkimi oczami. Znowu się zaśmiałam. Bieber wyglądał jakby miał się popłakać. Wolnym krokiem ruszyłam na pomoc biednej Beyoncé. Będąc koło nich usłyszałam.
"Jezu kocham cię!"
"Mój pokój jest cały w tobie"
" Dasz mi zdjęcie?"
"Zaraz zemdleje"
Stanęłam koło Beyoncé i Jay-Z
-Ej spokojnie! - Powiedziałam. Wszyscy się zamilkli. Obróciłam się w kierunku Beyoncé i powiedziałam 
-Hej Giselle. Tyle czasu cię nie widziałam- Przytuliłam ją. Tak nazwałam ją Giselle. Ponieważ " Jak mówisz mi Beyoncé czuje się jak w telewizji. Mów mi  Giselle" Znam  Giselle od małego. Ona uczyła mnie grać na Fortepianie.
-Cześć skarbie- Odwzajemniła przytulenie- Ja Ciebie też- Odsunęła się ode mnie. Reszta stała i miała usta otworzone w literę "O" 
Odwróciłam się do Jay- Z i też go przytuliłam
- Shawn  ciebie też dawno nie widziałam. Zgrubłeś- Zaśmiałam się a on mi zrównał. 
- Dzięki mała. Niestety lecimy. Musimy iść się przywitać ze wszystkimi- Poszli. Odwróciłam się w stronę moich kompanów. Mieli miny typu "Wytłumacz mi to. TERAZ!' Westchnęłam. Zaczęłam im tłumaczyć jak to ich poznałam. Jak Giselle uczyła mnie grać na fortepianie. Jak zabierała mnie na swoje koncerty razem z Shawn'em. Justin wydał się oburzony tym, że nie ma autografu Beyoncé. Zaśmiałam się. Kayla i Linda poszły podrywać przystojniaków. Tyson chce zdobyć autograf Shakiry. Zostałam z Justin'em i Lily. Za Lily dostrzegłam mamę. Jest ubrana w niebieskie sari z złotymi dodatkami. Jej blond włosy zostały spięte w kucyka. Na jej czole też widnieje złoty cekin. Jej sari składa się z długiej spódnicy i krótkiego "topu". Tak jak moje. Jej idealny brzuch jest odsłonięty. Zauważyła mnie. Przeprosiła moją ciocię Margaret i poszła w moją stronę. Kiedy szła jej sari idealnie falowało. Wygląda jak syrenka, która wynurza się z oceanu. Kiedy stanęła już przede mną chwyciła mnie w ramiona. Natychmiast poczułam ciepło matczynego uścisku.
-Boże, skarbie- powiedziała. Odsunęła się z łzami w oczach- Strasznie tęskniłam- Zaczęła płakać.
-Nie płacz mamo!- Jęknęłam - To twoje urodziny! A ja znowu nie mam prezentu- Jak mogłam o tym zapomnieć? Jestem taka głupia! Przyszłam na urodziny bez prezentu. Brawo za inteligencje Selena! Brawo!
-Ważne że jesteś kotek- Popatrzała za moje ramie- To twoi przyjaciele?- zapytała matczynym tonem. Przybrałam maskę Seleny obojętnej. Odwróciłam się w kierunku Jussa i Lily. Uśmiechali się wesoło.
-Tak- Powiedziałam- To jest Lily Colins- Pokazałam na Lily. Grzecznie powiedziała "Dzień Dobry" i podała mojej mamie rękę- To Jest Justin Bieber- pokazałam na Bieber'a. Moja mama podała mu dłoń a on ją...ucałował. Wow. Nie wiedziałam, że Justin Bieber wie co to maniery. Jednak chyba się przeliczył. Moja mama jest  uodporniona na wdzięki innych mężczyzn niż mój tata. Nawet się nie zarumieniła. Kiedy Justin skończył mini "pokaz" moja mama zabrała rękę.
-Mam nadzieje, że świetnie się bawicie- Powiedziała uśmiechnięta. Wszyscy pokiwali głowami. Tak leciał pomału godziny. Jedliśmy, śmialiśmy się i tańczyliśmy. Kiedy Tyson wyszedł na środek parkietu i zaczął tańczyć myślałam, że się zesikam ze śmiechu. Tak zeszło nam wszystkim do godziny późnej. Wtedy impreza się rozkręciła i jak to ujął Tyson " W końcu kurwa jakiś porządny napój a nie siki słonia"  Podali piwo. Wszyscy byli dość porządnie wstawieni. Nawet moja mama! Isabel! Śpiewaliśmy jej sto lat. Nosiliśmy ją na krześle. Kayla potykała się cały czas o swoją sukienkę i w końcu się wkurzyła i ją rozerwała tworząc sukienkę mini. Kto by pomyślał, że Taylor Swift umie tak się bawić? Teraz "ocierała" się dupą o Ryana. Cody Simpson całuje się właśnie z Kaylą . Do Lily natomiast cały czas dzwoni jej chłopak. Harry. Tłumaczy się tym, że się martwi. Więc Lily niezbyt dobrze się bawi. Biedaczka. Tyson zajął się Miley Cyrus. Teraz prowadzi ją po schodach na górę. Mój Boże, co za orgia. Chwyciłam piwo i szybko przechyliłam. Poczułam palący płyn w gardle. Odstawiłam piwo. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy dobrze się bawili. Justin siedział na schodach prowadzących na scenę. Głowę miał nisko spuszczoną. Postanowiłam do niego podjeść. Ruszyłam więc wolnym krokiem w jego kierunku. Musiałam się przeciskać przez tańczących. Kiedy wreszcie przed nim stanęłam uniósł głowę. Siadałam koło niego.
-Co jest, Bieber- zapytałam lekko kpiącym tonem. Popatrzał na mnie nic nie mówiąc.
-Miałaś kiedyś tak, że chcesz coś zrobić, ale się boisz?- Zapytał po cichu. Jasne, że tak miałam. Od dziecka pragnę powiedzieć mojemu ojcu że mam tego dość. Dość jego wiecznej nieobecności. Olewał wszystkie zaproszenia na moje bale,przedstawienia czy Czasami organizowane dnia ojca w szkole .Udawałam więc że nie obchodzi mnie że go nie ma. Ale to była nie prawda.  Wiecznie sama w tak wielkim domu. Jednak nigdy nic mu nie powiedziałam. Za bardzo się bałam. Nawet słyszałam płacz mojej siostry przez drzwi. Ona też cierpiała. Jest jeszcze dzieckiem. A tyle już przeżyła. Mój tata jest biznesmenem. Ma swoje firmy, które są na całym świecie. Gomez Corporation. Tam tata spędza cały swój wolny czas. Na spotkaniach. Kiedy o coś go poproszę to, to dostaję. Robię to w ramach rekompensaty za wszystko co musiałam przeżyć w dzieciństwie. Dobija mnie fakt, że moja własna matka mnie zostawiła bo wolała się bawić.  Denerwuje mnie też to że nigdy go nie ma, a teraz zgrywa tak wielkiego ojca i wysyła mnie do Marii.
-Nie, nie miałam- szepnęłam. Nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nikomu jej nie mówię. Mój tata jest...Nawet go tu nie ma! Na urodzinach Isabel! Swojej żony i matki jego dziecka!.
-No tak zapomniałem. Jesteś wielka Selena Gomez!- Uniósł ręce podkreślając jaka wielka. Zaśmiałam się.
-A patrz...Wszyscy mi mówią, że jestem niska-pokręciłam głową. Zaśmiał się.
-Nie wiem jak to jest- Kontynuowałam- Ale jeśli tego pragniesz to, to zrób - powiedziałam i położyłam mu rękę na ramieniu. Justin na mnie popatrzał. Pokiwał twierdząco głową i gwałtownie wstał. Wszedł na scenę i zaczął rozmawiać z kapelą która tam grała. Wstałam ze schodów i zaczęłam go obserwować. Co on wyrabia? Justin gestykulował rękami. W końcu kapela przestała grać. Dało się usłyszeć nie zadowolony tłum. Justin wziął do ręki gitarę i stanął przed statywem.
-Cześć wszystkim- Powiedział- Jestem Justin. Chce zaśpiewać piosenkę. To dla Ciebie Selena- Popatrzał na mnie. Wow zaśpiewa mi piosenkę. Ciepło rozprzestrzeniło się mi po policzkach. Spuściłam głowę. Justin zaczął brzdąkać na gitarze piękną melodie. O mało nie zwaliło mnie z nóg kiedy usłyszałam jak śpiewa.

Love me like you do*
Kochaj mnie tak jak potrafisz
Love me like you do, like you do
Kochaj mnie tak jak potrafisz, tak jak potrafisz

Hold me tight and don't let go
Trzymaj mnie mocno i nie opuszczaj
What am I to do? When you love me like you do
Co mam zrobić? Gdy kochasz mnie tak jak potrafisz
Like you do, hold me tight and don't let go
Tak jak potrafisz, trzymaj mnie mocno i nie puszczaj

Baby baby baby
Kochanie, kochanie, kochanie
Teach me teach me teach me
Naucz mnie naucz mnie naucz mnie
Show me show me show me
Pokaż mi pokaż mi pokaż mi
The way to your heart
Drogę do twojego serca
Oh my baby baby
Oh moje kochanie, kochanie
I'm begging lady lady
Błagam ślicznotko, ślicznotko
Put me in the middle
Doprowadź mnie do środka
That's where I'mma start
Tam gdzie mam początek
Uh oh
I like how your eyes complementing your hair
lubię, jak twoje oczy kompletują się z twoimi włosami
The way that them jeans fit is making me stare
Sposób, w jaki te dżinsy pasują... nie mogę odwrócić od nich wzroku
Promise I'll be here forever I swear
Obiecuję, że będę tu na zawsze, przysięgam
Our body's touching while you love me like you do
Naszych ciał dotykanie podczas gdy kochasz mnie tak jak potrafisz


Hold me tight and don't let go
Trzymaj mnie mocno i nie opuszczaj
What am I to do? When you love me like you do
Co mam zrobić? Gdy kochasz mnie tak jak potrafisz
Like you do, hold me tight and don't let go
Tak jak potrafisz, trzymaj mnie mocno i nie puszczaj

Baby baby baby let me let me
Kochanie, kochanie, kochanie pozwól mi pozwól mi
Let me let me let me let me
pozwól mi, pozwól mi, pozwól mi, pozwól mi, 
Be all your desire, pretty baby baby
Być wszystkim czego pragniesz skarbie, kochanie
I'm begging lady lady, take me to the top now
And I'll take you higher, oh oh
Błagam ślicznotko, ślicznotko, 
Zaprowadź mnie na szczyt, a ja uniosę Cię jeszcze wyżej oh oh 

I like how your eyes complementing your hair
lubię, jak twoje oczy kompletują się z twoimi włosami
The way that them jeans fit is making me stare
Sposób, w jaki te dżinsy pasują... nie mogę odwrócić od nich wzroku
Promise I'll be here forever I swear
Obiecuję, że będę tu na zawsze, przysięgam
Our body's touching while you love me like you do
Naszych ciał dotykanie podczas gdy kochasz mnie tak jak potrafisz

Alright okay right there
Dobrze, dobrze tak 
That way, cause when you love me, I can feel it
Sposób w jaki mnie kochasz, czuje to
When your heart beats, I can hear it, oh no
Kiedy twoje serce bije, słyszę je

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po długiej nieobecności wreszcie coś napisałam!
Piosenka to "Love me like you do" Justin'a Beieber'a
Rozdział nie jest zbyt fajny ( ?) Ale mi się podoba :DDD
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WIKTORII Z FACEBOOK'A BEZ KTÓREJ ZAPEWNIĘ NIE RUSZYŁABYM DUPY I GO NIE NAPISAŁA.
ZAPRASZAM JESZCZE SERDECZNIE NA MOJEGO DRUGIEGO BLOGA
Rozdziały będą się pojawiać mniej, więcej co tydzień.
Pytania kierować - TUUUUU I TUUUU

XOXO KLAUDIA :D

wtorek, 24 czerwca 2014

PRZEPRASZAM I CZEŚĆ

Chciałabym przeprosić wszystkich za to że usunęłam bloga.
Nie będę tłumaczyć czemu to zrobiłam.
PRZEPRASZAM!!!
Mam do was pytanie ;(
Chcecie abym kontynuowała tego bloga? Czy mam go na stałe usunąć ?
Po boku będzie ankieta. Zaznaczcie co chcecie :DDD
DECYZJA NALEŻY DO WAS :(

XOXO KLAUDIA ( Możecie mnie znaleźć TU i TU )
PS. KOCHAM WAS <3 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 8 "To mój dom"

ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY!
---------------------------------------------------------------------------------
JUSTIN :
   Co się właśnie stało? Patrzałem na Selena która zapłakana była w objęciach swojej Matki, Marii. W jednej chwili wszystko było w porządku. Całowaliśmy się, ona mnie odpychała, ale myślałem że chce zagrać niedostępną. Podrapałem się po karku. Ryan miażdżył mnie spojrzeniem, to samo Maria. Powiedziała coś do Seleny, ta pokiwała głową i obie poszły na górę. Byłem tak zapatrzony w kobiety, że nie zauważyłem pięści Ryana lecącej w  moją stronę. Pod wpływem uderzenia upadłem na szklany stół na którym dodatkowo stał wazon z różami. Usłyszałem tłukące się szkło i ból pleców. Stół jak to każdy szklany stół. Stłukł się kiedy na niego wpadłem. Czułem kilkadziesiąt odłamków szkła w moich plecach. Co nie powiem, miłe nie było. Spojrzałem zaszokowany na wkurzonego, nie on nie był wkurzony on był wkurwiony, tak więc na wkurwionego Ryana.
   -Co to miało być!?- powiedziałem. Pomału podniosłem się z rozbitego stołu. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Poczułem jakąś lepką ciecz na mojej wardze. Kiedy dotknąłem wargi palcem,zobaczyłem krew. 
- Nie! Co to miało być?!- Krzyknął Ryan. Po chwili zrozumiałem. Chodziło mu o pocałunek z Sel.
-Najpierw pomóż mi dupku! - również krzyknąłem wskazując na moje plecy- Wyciągnij te pierdolone szkło!
Jak powiedziałem tak Ryan zrobił. Już po 15 minutach męczarni, którą było wyciąganie tego pierdolonego szkła z moich pleców i polane ich wodą utlenioną. Myślę, że On to zrobił specjalnie niedelikatnie. Nie odezwał się do mnie też odkąd zaczął to wyciągać. Jak się zapyta co mam mu powiedzieć? "Pocałowałem, albo wymusiłem pocałunek na twojej przybranej siostrze, bo myślałem że ulegnie"? Nie! Tego mu nie powiem. W takim razie co? Mam kłamać? A może nic nie mówić i po prostu wyjść? To nie jest takie głupie.
-To jest głupie- odezwał się Ryan. Czy ja to powiedziałem na głos?
-Owszem- mruknął.  Powinienem iść do psychiatry.
-Słuchaj stary, ja nie wiem co się stało- kontynuowałem- myślałem, że mnie odpycha bo chce grać nie dostępną, wtedy przyszliście wy. Wiem że za dobrze to nie wyglądało...
-Nie za dobrze?!- przerwał mi- wyglądało to tak jakbyś zaraz miał ją zgwałcić!- Zeszedłem z krzesła na którym siedziałem i podszedłem do Ryana.
-Nigdy bym jej, ani żadnej dziewczynie tego robił- powiedziałem całkiem poważnie. Moja mama od zawsze uczyła mnie szacunku do kobiet. Tego że na żadną nie wolno podnieś ręki, ani ją skrzywdzić w sposób fizyczny. Zawsze mawiała: " Nie ważne czy mój syn czy też nie, żaden mężczyzna nie powinien podnieść ręki na kobietę". Mój tata nigdy nie uderzył mojej mamy i miał szczęście bo bym mu tak przypierdolił, że nie wstał by przez jakiś tydzień. A gdyby skrzywdził moją siostrę to nie wstał by przez miesiąc.
- Wiem stary, ale tak to wyglądało- spuścił głowę- przepraszam za to że cię uderzyłem.
-Spoko. Należało mi się- poklepałem go po ramieniu. Podszedłem do lustra wiszącego w salonie. Wow. Moja twarz wyglądała jakby ktoś przejechał po niej kosiarką. Moje lewe oko było całe opuchnięte i fioletowe. Warga miała wielkie rozcięcie z której jeszcze leciała krew. Zagwizdałem.
-Nieźle mi przywaliłeś- Ryan się zaśmiał.
-Chyba tak. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć- powiedział Ryan. Pokazał ręką na kanapę i kazał usiąść. Dosyć długo milczał. Co chce mi powiedzieć? Na pewno zrobił jakiejś dziewczynie dziecko! Na pewno.
-Słuchaj stary- podniósł głowę i popatrzał na mnie a ja dalej kontynuowałem- możesz mi powiedzieć wszystko. Pomogę ci- zapewniłem. Jesteśmy kumplami. Pomogę mu wychować dziecko, ale nie będę zmieniać pieluch.
- Okej- powiedział patrząc na mnie niepewnie- Pamiętasz jak byliśmy na tej imprezie?- pokiwałem twierdząco głową. Na pewno wtedy zrobił jej dziecko. Może to Linda? Zawsze na nią leciał.- Wyszedłem wcześniej, bo zauważyłem że nigdzie nie ma Seleny- to się robi ciekawe- Kiedy wyszedłem zobaczyłem że idzie przed klubem w stronę domu. Poszedłem za nią, a ona przyśpieszyła. W końcu zacząłem biegnąć za nią i ona też. Kiedy już ją złapałem zaczęła krzyczeć i się wyrywać...
-Dziwisz się?- przerwałem mu- nagle słyszy jakieś kroki, później jak ona przyśpiesza to ta osoba też w końcu ona ją łapie. Ja na jej miejscu to się posrał-  Ryan zamknął oczy. 
-Ona krzyczała "Proszę nie, nie ZNOWU"
-Znowu? To znaczy że ona kiedyś no wiesz...
-Została zgwałcona? Może, to dlatego tak zareagowała kiedy ją pocałowałeś- To ma sens. Tylko kiedy to się stało i dlaczego nie powiedziała? Zacisnąłem pięści. Co za huj robi takie rzeczy dziewczynie? To odrażające. Jak się dowiem kto to, to wybiję mu wszystkie zęby i połamie kości. Usłyszałem piosenkę Usher'a i Pitbull'a "DJ Got Us Fallin' in Love ft"  Wciągnąłem telefon. Na wyświetlaczu było zdjęcie mojej mamy. Bez wahania odebrałem.
-Cześć, mamo
- Justin już jest późno, a Jaxon nie chce zasnąć dopóki nie przeczytasz mu bajki. Mógłbyś przyjechać
-Jasne zaraz będę- powiedziałem i się rozłączyłem. Co jak co ale rodzina zawsze jest u mnie na pierwszym miejscu. Mój brat Jaxon na 4 lata i boi się potworów z szafy, więc zawsze czytam mu bakę dopóki nie zaśnie. Wstałem z kanapy pożegnałem się z Ryanem i poszedłem do drzwi. 
 SELENA:

   Płakałam jak nigdy przedtem. Leżałam w moim małym różowym łóżku i płakałam. Maria właśnie wyszła. Nawet się do mnie nie odezwała i dobrze zrobiła bo na jakiekolwiek pytania rozpłakałabym się bardziej. Kiedy Justin mnie pocałował nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o niebieskich oczach i niemiłosiernym bólu. Te zdarzenie przywołało lawinę wspomnień, z którymi nie miałam do czynienia od paru lat. To nie tak miał wyglądać mój pierwszy pocałunek*. Tak mam 17 lat i nigdy się nie całowałam. Po prostu nie umiałam. Cała szkoła myśli, że całuję się i pieprze  z kim popadnie, ale tak nie jest. Nigdy też nie miałam chłopaka. Czemu? To proste nie umiem się do nich zbliżyć nie myśląc o tym że mogą mnie skrzywdzić. Więc zamiast chodzić z jakimś pacanem ze szkoły porostu mówiłam, że mam chłopaka tyle że on na przykład mieszka w Paryżu, a spotkałam go kiedy byłam tam na weekend. Długo jeszcze leżałam na tym łóżku i płakałam. W końcu zasnęłam. 

 Czternastoletnia Dziewczyna po swojej pierwszej imprezie w klubie wraca do domu . Jej szpili stukoczą o chodnik, odruchowo poprawia i tak za krótką sukienkę. Jak mogła być tak głupia aby wracać sama o tak później porze. Skręca w ciemną uliczkę.  Za nią idzie mężczyzna. Dziewczyna słysząc kroki przyśpiesza, zaczyna biegnąc.Chłopak był szybszy. Łapie dziewczynę i odwraca ją do siebie. Ona zaczyna krzyczeć i błagać o pomoc, która nie nadchodzi. Oczy. Niebieskie oczy jak toń wodna. Tyle zdążyła zobaczyć zanim zawiązał jej oczy szmatką tak samo jak usta. Mężczyzna zrywa z niej sukienkę to samo robi z jej majtkami. Bez uprzedzenia wbija się w nią, zabierając jej nie tylko godność,ale też cnotę. Dziewczyna błaga boga aby to się skończyło. Zimne krople mieszają się z jej łzami. Deszcz. Może jednak Bóg płaczę razem  z nią? Po najgorszych minutach w jej życiu mężczyzna chwyta jej kark i szarpie za włosy przewracając je do przodu.Wyciąga nóż i na karku tnie jej dość głęboko krzyż, który zapewnię zostanie jej do końca życia.Śmiech. okropny śmiech wydobywa się z jego ust.  Chłopak ją puszcza a ona bezwładnie wpada do kałuży, która po chwili zmienia kolor na czerwony. Leży tam długo marząc o śmierci, która uparcie nie przychodzi. W końcu z wyczerpania zasypia Bóg wie na ile.

  Gwałtownie wstałam. Znowu. Ten sam sen. Z moich oczu nie kontrolowanie poleciały łzy. Odkąd tu przyjechałam nie robię nic innego tylko płaczę. To był wielki błąd z strony taty, że mnie tu przysłał. Wzięłam mój iPhone z półki i sprawdziłam godzinę. 7.54 czas wstawać o 10 mieliśmy prywatny odrzutowiec do Bostonu! Pisnęłam. Za niedługo będę z powrotem w domu! Znowu będę stać na drogiej marmurowej podłodze, leżeć na miękkich łóżkach i przykrywać się pościelami z satyny. Boże jak ja kocham być bogata!   Wstałam i w piżamie w którą przebrałam się wczoraj zeszłam na dół. Kiedy już tam byłam weszłam do salonu. Zastałam tam Tysona, Linde, Lili, Kayle, Ryana na widok ostatniej osoby przewróciło mi się w żołądku. Justin. Miał podbite oko. Nie za ciekawie to wyglądało. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.
- Już przyszliście- to nie było pytanie tylko stwierdzenie. Wszystkie głowy obróciły się w moją stronę. Pogadaliśmy chwile na temat balu, ubrań i tak dalej w końcu podałam Lindzie jej Sari i kazałam jej to ubrać. Po paru minutach Linda wróciła ubrana w czerwono-zielone Sari. Wyglądało na niej pięknie.

-I...? Jak?- zapytała. 
-Wyglądasz ślicznie!- powiedziałam i ją przytuliłam. Kolej na Kayle. 
-Dlaczego moje Sa-coś tam. Tak mnie zakrywa ?- krzyknęła z łazienki. Przewróciłam oczami. Jej nic nie pasuję. Wreszcie wróciła w pomarańczowym sari. Miała rację. Sari Lindy nie tak bardzo zakrywało ją jak Kayly:

- Dobrze wyglądasz!- powiedziała Linda. Pociągła ją za sobą i obie usiadły na kanapie. Kolej na Lily. Wszyscy czekali jak przyjdzie zobaczyć jak jej sari wygląda. Najbardziej chyba Tyson. Coś ich do siebie ciągnęło, a ja muszę się dowiedzieć co. Wyszła. Wyglądała pięknie. Fioletowe sari idealnie opinało jej chudą talie.

-Wow- powiedział Tyson i reszta się z nim zgodziła w 100 % Wyglądała idealnie. Następną osobą był Tyson.  
-No chyba nie! Mówiłem że tego nie założę- krzyknął z łazienki. Po jakiś 10 minutach zeszedł na dół. Musiałam zakryć usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądał przekomicznie! Wyobraźcie sobie czarnego chłopaka ubranego w Sari! Wszyscy zaczęli się śmiać. 
- To nie jest śmieszne!- krzyknął oburzony Tyson wygładzając swoje biało- niebieskie sari.

- Tak to jest śmieszne! Wyglądasz jak bombka- zaczął się śmiać Justin
-Zobaczymy jak ty będziesz wyglądał idioto!- Justinowi natychmiast zrzedła mina. Podszedł do mnie i wziął paczuszkę w której było zapakowane jego Sari, z grobową miną udał się do łazienki.
-Powiedz, że on ma te najbrzydsze- powiedział Tyson z proszącą miną. Powiedziałam, że nie wiem bo nie ja je kupowałam. Justin wyszedł z łazienki. O kurwa. Czy on nawet w czerwono-białym sari z podbitym okiem musi dobrze wyglądać?

Linda zagwizdała
-Chyba cię przebił Tyson- dla zabawy szturchnęła go. Justin z satysfakcją wypisaną na twarzy usiadł koło złego Tysona. Ryan wziął odemnie przed ostatni pakunek i poszedł do łazienki. Kiedy z niej wyszedł wyglądał nieźle w zielono-białym sari. Okręcił się jak jakiś model i przeszedł przez pokój siadając obok mnie.
-Twoja kolej- powiedział i wypchnął mnie. Poszłam w kierunku łazienki. Kiedy otworzyłam pakunek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Isabel wie co lubię. Szybko się ubrałam w moje Sari. Otworzyłam małe pudełeczko. Było w nim kilka cekinów. Tak jak w Indyjskich filmach przykleiłam je sobie do czoła. Jak to dziwnie brzmi.

Następnie zabrałam się za makijaż. Był on lekki. Musnęłam usta błyszczykiem, pomalowałam rzęsy i to wszystko. Kiedy miałam wychodzić spojrzałam w lustro. Czegoś mi brakuje. No tak. Fryzura. Postanowiłam postawić na warkocz, który był zapleciony jak korona. Nauczyła mnie go Isabel jak byłam mała. 

Mogę wychodzić. Otworzyłam drzwi i pomału wyszłam z łazienki kierując się do salonu. Kiedy przekroczyłam próg wszystkie głowy natychmiast spoczęły na mnie. 
- Wow- powiedziała Linda- Wyglądasz...wow- Uśmiechnęłam się.
-Dlaczego ty masz tak....takie sa-coś tam a my takie?- powiedziała pełna oburzenia Kayla. Przewróciłam oczami i jeszcze raz spojrzałam na swoje świecące Sari. Ona ma racje, moje było inne. Ich było klasyczne, a moje... bardziej nowoczesne.

-Nie ważne- powiedziała ku zaskoczeniu wszystkich Lily. Odkąd przyszła się nie odezwała- Jest 9.45. Selena- upomniała mnie. Faktycznie odrzutowiec czeka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Roofi! Jęknęłam widząc mój prywatny odrzutowiec. Miałam ochotę podbiegnąć i go przytulić. Był cały biały a po boku miał napis "Roofi" :

Kocham go!
-Wow, twój tata zamówił samolot?- zdziwił się Ryan. Westchnęłam.
- To jest Roofi- powiedziałam. Usłyszałam za sobą śmiech. Okazało się że należał do Justina
-Nazwałaś samolot?-i dalej zaczął się śmiać.
- Po pierwsze - pokazałam jeden palec- to odrzutowiec, po drugie- pokazałam dwa palce- jest on mój, po trzecie - pokazałam trzy palce- Mamy ich tak dużo, że moglibyśmy ich nie rozróżnić dlatego go nazwałam i kazałam jego nazwę namalować na nim- wszystkim opadły szczęki. Nie zwracając na to uwagi udałam się do odrzutowca. Od razu kiedy weszłam popędziłam do mojego fotelu. Boże. Jest on tak wygodny. Nie to co w liniach komercyjnych. Środek wyglądał tak :

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Po krótkiej podróży Roofim (całą przespałam) i zachwytami moich kompanów. Wreszcie dotarliśmy do Bostonu.Jak dobrze widzieć tyle budynków. Zero pól, same centra Handlowe. Moi towarzysze mieli przylepieni twarze do szyby. Co prawda czekała nas jeszcze podróż Helikopterem. Kolejny raz pisnęłam. Azuka. Też się za nią stęskniłam. Kiedy byliśmy już na  lądowisku Helikopterów wreszcie zobaczyłam Azuke. Wyglądała tak jak zawsze.
-To jest Azuka- powiedziałam. Tym razem tylko widziałam spojrzenia pełne podziwu kierującego do mojego Helikoptera. Zobaczyłam Marcela. Otóż Marcel jest moim prywatnym pilotem. Jest ładnym Latynosem. Przywitałam się z nim i jeszcze raz popatrzałam na Azuke.

Weszliśmy do środka:

i zapieliśmy się pasami.
- Dużo tego masz- powiedziała Linda
-Tak dostałam go na urodziny, odrzutowiec też.
-Ja na urodziny dostaję kasę, albo ciuchy- zaśmiałam się. Ja nie. Ja zawszę dostawałam ekstremalnie drogie rzeczy. Nigdy nie dostałam na urodziny rolek czy roweru. Nawet nie umiem na nich  jeździć. Kiedy wy się uczyliście jeździć na rowerze ja się uczyłam dobrego zachowania przy stole czy brałam lekcji dykcji. Uczyłam się jak tańczyć tango czy walca. W wieku 9 lat miałam opanowany Francuski, niemiecki i łaciński. W wieku 11 lat umiałam całe drzewo genealogiczne, dokładny rok urodzenia i datę śmierci oraz krótką biografie każdego członka rodziny . Kiedy miałam 12 lat byłam dumą rodziny i to dosłownie. Nigdy nie żałowałam tego że zamiast bawić się z koleżankami uczę się jak dobrze zachowywać. Dopiero z czasem zobaczyłam, że zmarnowałam najlepsze chwile w moim życiu.
Justin zagwizdał.
- To muzeum nie? - zapytał się mnie. Popatrzałam na to co wskazywał palcem. Zaśmiałam się.
-To mój dom- powiedziałam patrząc na ogromną rezydencje.

-Żartujesz sobie- powiedział Tyson wlepiając oczy w mój dom.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Wylądowaliśmy na lądowisku trochę dalej od mojego domu, ale spokojnie mogliśmy przejść tam na piechotę. Kiedy stanęliśmy pod moją bramą zobaczyłam naszych ochroniarzy.
-Witam Panienko Gomez - powiedział jeden i otworzył bramę. Moi kąpani szli z otwartymi oczami i ustami.
-Ty masz większy podjazd niż cała moja kamienica- powiedziała Kayla. Znowu się zaśmiałam. Minęliśmy ogromną fontannę. Będąc przy niej można było usłyszeć muzykę z wnętrza domu. Z bliska wyglądał on tak:

Odwróciłam się do nich.
-Okej. To nie jest Stanford..
-No co ty mi powiesz- prychnęła Kayla, przeszkadzając mi. 
-... Musicie się tu zachowywać- kontynuowałam- Nie robiąc mi wstydu. Poznacie mojego tatę i moją mamę. Kobiety trzeba pocałować w dłoń. Nie tłuc niczego i chodzić z prostym kręgosłupem. Rozumiecie?- pokiwali twierdząco głową. 
-Okej- klasnęłam będąc pełna podekscytowania wchodząc po marmurowych schodach i drzwi otworzył nam Daniel. Weszliśmy do holu:

Wszyscy jeszcze szerzej otworzyli usta. Jestem w domu. Zaśmiałam się.
-Witajcie w Rezydencji Państwa Gomez.

---------------------------------------------------------------------------------
* Na imprezie Selena się całowała z Justinem, ale była pijana i tego nie pamięta!
Przypominam, że zdania pisane kursywą są WSPOMNIENIAMI !
---------------------------------------------------------------------------------
WSZELKIE PYTANIA KIEROWAĆ TU I TU
ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY, PONIEWAŻ MOJA BETA NIE MIAŁA CZASU MI GO SPRAWDZIĆ.
WIECIE NAUKA I TAK DALEJ.
POSTANOWIŁAM NIE ZAPOWIADAĆ ROZDZIAŁÓW (NASTĘPNEGO MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ W PRZYSZŁY PONIEDZIAŁEK XD) 
JEST DUŻO OBRAZKÓW, WIEM DAŁAM JE PO TO ABYŚCIE LEPIEJ SOBIE TO WYOBRAZILI! 
ROZDZIAŁ JEST DŁUŻSZY ! MIAŁAM TAKI NAGŁY PRZYPŁYW WENY :D
DZIĘKUJE ZA 11 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ !!!
JESTEŚCIE KOCHANI!
DOBRA LECĘ CZYTAĆ KSIĄŻKĘ "INNE ANIOŁY" XD

XOXO KLAUDIA <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Brak Weny :(

Miałam chwilowy brak weny, za co przepraszam :P Wiecie jak was kocham ? Rozdział pojawi się w Poniedziałek/Niedziele. Jeszcze raz przepraszam. Kocham was ღ

wtorek, 1 kwietnia 2014

Libster Blog Award

Nominacja do Libster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" .Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia .Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała.Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.

Dziękuje za nominację od tłumacza bloga Bound ! <3

Czas na pytania!
1.  Ulubione miejsce do wyciszenia się to...
- hmm....  Myślę, że to mój pokój kiedy czytam książkę :)
2. Co cię uspokaja?
- Czytanie książek 
3. Dzień bez... to dzień stracony
- Myślę, że tańca! Kocham tańczyć, ale nie umiem. lolz.
4. Z domu nie wyjdę bez...
- Bez oczywiście telefonu. Muszę go mieć.
5. Prowadzisz bloga ponieważ...
- Mogę się odciąć od realnego życia i wejść w fikcyjny, oraz lubię gdy coś się dzieje po mojej myśli :)
6.  Gdybyś mogła cofnąć czas to zmieniłabyś coś w swoim życiu?
- Tak. Pojechałabym na koncert Justina Biebera w Polsce. Szczerze żałuje, że nie pojechałam.
7. Najbardziej na świecie kochasz...
- Mojego psa, Czekoladę <3
8. Do pełni szczęścia brakuje mi...
- Nowego telefonu! Tak przydał by się :D
9. Co/kto daje ci siłę do pokonywania życiowych trudności?
- Moja najlepsza przyjaciółka Klaudia i moja kuzynka Dominika ( która jest też moją Betą!)
10. Twoja największa wada to...
-Lenistwo. Bardzo mi to przeszkadza w napisaniu, bądź dokończeniu rozdziału :P
11. Najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłaś lub chciałabyś zrobić w życiu.














Moje Pytania:

1.Ulubiony smak lodów?
2. Ostatnio przeczytana książka?
3. Ile masz lat?
4. Od ilu lat/miesięcy/dni piszesz opowiadanie?
5. Ulubiona piosenka?
6. Jestem... (opisz się)
7. Czego się boisz?
8. Ulubiony cytat?
9. Co/kto jest dla ciebie inspiracją?
10. Ulubiony kolor ?
11. Zadowolona z nominacji ?


Nominuję (nie wiem czy znajdę tyle blogów xD) :
Wiedziałam! Niestety nie znam tak dużo blogów ;(

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 7 "Szczęście w nieszczęściu"

Justin:

Patrząc na niego jak na idiotę, zacząłem się śmiać. Zakochać? Ja?! O mało sam się nie poplułem. Nigdy się nie zakochałem. 
-Albo jesteś głupi, albo głupi- powiedziałem i dalej zacząłem się śmiać. Przestałem gdy Tyson uderzył mnie w tył głowy - Auu - krzyknąłem i zacząłem rozmasowywać sobie tył głowy- za co idioto?- Czy on jest jakiś psychiczny czy co? Najpierw mówi mi największemu Bad Boy'owi w szkole że zakochał się w jakiejś pierwszej lepszej lasce, a później mnie bije. Co za idiota.
-Teraz ty się zamknij! Oglądałeś "Zmierzch" ? - zapytał i gestem ręki kazał mi usiąść na łóżku.
-To film dla bab- powiedziałem zirytowany i znudzony.
-Wcale nie, jest świetny i zamknij się!- powiedział widząc że otwieram usta by zapytać się czy na serio to oglądał. No bo wiecie "Zmierzch" kojarzy mi się z dziewczynami i wieczorami gdy chłopak chce jej zaimponować  i razem to oglądają, ale on tak naprawdę przysypia. Kiedy ona płacze on udaje że go to wzruszyło i ją przytula. To fajny patent na zaciągnięcie dziewczyny do łóżka, ale ja tego nie potrzebuje. Wystarczy, że mrugnę i dziewczyny lecą do mnie jak muchy do gówna, ale dość mojej skromności. Teraz posłuchamy co do powiedzenia ma Tyson wielki i wspaniały. Wyczujcie sarkazm.
- W tym filmie jest Edward i Bella. Edward jest wampirem a Bella człowiekiem. Na początku ją odpycha, ale później robi wszystko, aby... jak to nazwać... ją zdobyć. No może być. Jak wspominałem Edward jest wampirem, a Bella człowiekiem. To że on z nią jest to niebezpieczeństwo. Stara się wyprzeć wszystkie uczucia bo nie zakochał się od lat, ale nie potrafi tak bardzo ją kocha. Rozumiesz?- pokręciłem przecząco głową. O co mu do cholery chodzi? - Boże! Jesteś głupszy niż myślałem! W jakiejś części Jacob..
-Kto to Jacob? - przerwałem mu.
-... Mówi Belli..- kontynuował nie zwracając uwagi na moje pytanie-... Coś takiego " Widzisz tę osobę i wszystko się zmienia. Nagle to nie grawitacja cię przyciąga, tylko ona, wszystko inne przestaje się liczyć. Zrobiłbyś wszystko, byłbyś dla niej wszystkim" Wiesz o co mi chodzi?-
-Zacytowałeś mi to coś z filmu? Stary ty nie umiesz zapamiętać ile masz lat! - Popatrzałem na niego z otwartymi oczami i pokręciłem głową.
-Jezu! Zakochanie to jest coś takiego, że zrobiłbyś dla niej wszystko, poszedł w ogień. Żeby z nią być mógłbyś nawet tak jak Edward narazić Belle na niebezpieczeństwo. Liczy się tylko Ona. Myślisz o niej, śnisz o niej. Śmiejesz się jak ona się śmieje! Płaczesz jak ona płaczę. Zakochałeś się, Justin. Myślisz o niej, już nawet ją widzisz. Wtedy w szkole nie uderzyłbyś jej! Tylko chciałeś ją zastraszyć! Debilu! Z.A.K.O.C.H.A.Ł.E.Ś  S.I.Ę ! -teraz nie mówił teraz się darł. Ma racje nie chciałem jej uderzyć tylko zastraszyć. Cały czas ją widzę. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w domu Ryana poczułem ciepło na sercu. Poczułem że jestem we właściwym miejscu i ze właściwą osobą, ale ja nie kocham. Nikogo oprócz mojej rodziny. Ona. Moja przeszłość za bardzo daje o sobie znać. Nie umiem kochać.
- Skąd wiesz co to miłość? Zakochałeś się?- czas na moje pytania. Tyson odwrócił się w stronę okna. Oparł się ręką o parapet i powiedział.
-Ona jest z innym- Tyson się zakochał? Ciekawe w kim? W Mai? Jest seksowna i chodzi z nami do klasy. Kayla? Nie. Ona jest tylko zabawką.
-Tyson- odwrócił się do mnie. Popatrzałem mu w oczy i powiedziałem- Ja nie kocham.

Selena:


Dzisiejszy dzień w nowej szkole był... nawet, nawet. Lily, dużo mi o sobie opowiedziała. Lubi czytać książki. Najbardziej "Zmierzch". Kocha rysować i malować i nie powiem wychodzi jej to wspaniale. Pracuję w kawiarni. Jej mama jest pisarką, nie jakąś wielką czy coś. Wydała na razie jedną książkę, obiecałam, że ją przeczytam, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ja nie czytam. Jej ojciec jak wiemy jest policjantem w miejskim komisariacie. Ma chłopaka, jest nim Harry z taksówki. W szkole w ogóle ze sobą nie rozmawiają, bo ona nie chce mu zepsuć reputacji "Popularnego" więc ilekroć go widzieliśmy w szkole, to nawet na nas nie spojrzał. Dowiedziałam się też, że kiedyś przyjaźniła się z Lindą, ich przyjaźń zerwała się po tym jak Justin zaczął wyzywać Lily i od tamtej pory ze sobą nie gadają. Linda pochodzi z biedniejszej dzielnicy Stanford i tam chodzi do szkoły, to dlatego jej dziś nie spotkałam tak samo jak Kayly. Lily mi później wyjaśniła, że ona jest od nas starsza o rok, ale nie zdała więc chodzi do klasy razem z Lindą. Lekcje minęły, też całkiem fajnie. Parę razy musiałam wychodzić na środek i opowiadać o sobie, a nie lubię tego robić. Czasami nawet jak się przedstawiam to nie mówię swojego nazwiska, bo później ludzie przyjaźnią się zemną tylko dla kasy. Do domu podwiozła mnie Lily, bo Ryana gdzieś wcięło. Nie widziałam go od czasu kiedy pobiłam Biebera, co nie powiem sprawiło mi ogromną frajdę. Dziś przez cały dzień słyszałam też gratulacje, ale też wyrazy współczucia. Co do cholery? Przecież Justin nie jest żadnym kryminalistom. Nie jest prawda? Nie no teraz się boję. Pomachałam Lily i weszłam do domu. Zapach kurczaka błyskawicznie sprawił że jestem głodna. Ściągnęłam szpilki, wzięłam je w ręce i poszłam po schodach krzycząc.
-Wróciłam! - usłyszałam ciche "dobra" zapewnię powiedział je Mark. Mark. Zaśmiałam się.Przypomniał mi się mój wiecznie zawstydzony kierowca i ochroniarz. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, rzuciłam torbę na łóżko. Ogarnęła mnie tęsknota za domem, za moją siostrą, mamą, tatą. Chwyciłam telefon i wybrałam numer "Tatuś <3" Zaśmiałam się do siebie, zmieniłam kiedyś jego nazwę, aby dostać ferrari. Musiałam o tym zapomnieć. Nie lubię jak tata do mnie dzwoni. Nie wiem czemu. Odebrał po jakiś czterech sygnałach.
-Gomez!- przez jego ostry ton wzdrygnęłam się.
-Tato? to ja Selena- powiedziałam cicho i spokojnie.
-Selena?- jego ton zmienił się w taki jak zawszę zemną rozmawia. Czyli spokojny.- tęskniłem za tobą skarbie
-Tak wiem ja za tobą też- podeszłam do łóżka i położyłam się na brzuchu.
-Dziś był twój pierwszy dzień w nowej szkole. Jak ci minął?- w tle usłyszałam czyjeś szepty.
-Tato, nie przeszkadzam ci? gdzie jesteś?
-Nie skarbie. Jestem na zebraniu i jakieś 15 osób zastanawia się z kim rozmawiam- chyba oddalił telefon - Córka- powiedział chyba do tych ludzi
-to ja ci nie przeszkadzam. Zadzwoń kiedy będziesz w domu- powiedziałam i rozłączyłam się. O ile będzie w domu. Ruszyłam w kierunku różowej szafy. Wybrałam z niej taki zestaw: 

Włosy rozpuściłam tak że opadały kaskadami na ramionach.
Otworzyłam mojego laptopa i weszłam na Twittera. Alex dodała pełno tweetów
"Ja i MÓJ chłopak na Bahamach" 
dokończone do tego było ich Zdjęcie. Reszta dnia minęła mi dobrze malowałam, śpiewałam i tańczyłam. Ale robiąc te wszystkie rzeczy nie umiałam zapomnieć o Justinie. Jego czekoladowe oczy tak słodko błyszczą gdy jest podniecony. Jego malinowe usta w kształcie serca, z których wydobywa się ten przyjemny dla ucha śmiech. O Boże co się zemną dzieje? Położyłam się na łóżku i przez przypadek mój wzrok powędrował na kalendarz. Mój Boże. Gwałtownie wstałam. Jutro jest 11 luty! Urodziny Isabel! Zawsze odprawia huczne imprezy na które zaproszone jest z jakieś 200 osób o ile nie więcej. Nigdy jej impreza nie była nudna, w tamtym roku tematem przewodnim były Chiny. Każdy musiał się ubrać w Kimono*, podane były tylko Chińskie jedzenie i napoje. Ciekawe co będzie w tym roku? Nie tracąc czasu wzięłam telefon i wybrałam numer "Mama"
Isabel odeprała po dwóch sygnałach
-Hallo- jak dobrze słyszeć jej głos
-Hej! To ja Sel- Isabel jest jedną z  osób, której pozwalam tak mówić. 
-O cześć skarbie! Stęskniłam się za tobą
-Mogłabym jutro przyjść na imprezę urodzinową?
-Twój ojciec miał całkowicie odciąć cię od pieniędzy i naszego życia.
-Wiem, ale to twoje urodziny- mruknęłam.
-Ojciec ci zabronił skarbie i wiem, że to moje urodziny
-Proszę! Proszę!- zaczęłam krzyczeć- zaraz się popłaczę- Jedną z rzeczy które w niej kochałam to, to że nie lubiła patrzeć czy słuchać jak płaczę. W dzieciństwie robiłam to często, ale teraz nie płaczę wcale. 
-Dobra! Nie płacz! Możesz przyjechać- wydałam krótki pisk szczęścia.To idealna okazja do namówienia mojego ojca, że jestem już odpowiedzialna i mogę zamieszkać z powrotem u nich!  Tak się cieszyłam, że o mało nie połamałam telefonu!- Tematem przewodnim Są Indie! Przyśle ci też Sari*- Wpadłam na genialny pomysł.
-Mogłabyś przysłać jeszcze z...sześć?- Justin, Ryan, Tyson, Lily, Linda i zlitowałam się też nad Kaylą i ją też wezmę.
-Przyprowadzasz koleżanki?
-Nie tylko! Dwa mają być męskie ok?
Zgodziła się. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś dwie godziny nad detalami imprezy. Rozmawiałam też z Amy. Niestety nie będzie jaj na urodzinach Isabelli, bo to impreza dla starszych. Rozmawiałam też z tatą, oczywiście wyraził swoją niechęć do tego że przyjeżdżam. Dzięki tato! Kocham cię. Ubrania przyjdą jeszcze dziś,a jutro mamy prywatny odrzutowiec do Bostonu. Prywatny. Jak dobrze wrócić do starych nawyków. Maria zawołała mnie na obiad. Odkrzyknęłam jej, że już idę. Zeszłam po schodach i już nie trzymałam się tak tej barierki. Przekroczyłam próg kuchnio-jadalni. Przy stole jak zawsze siedziała Maria, Mark, Emma, Ryan i Justin! Siedział obok Ryana i chyba czekali na mnie, bo nikt nie tknął kurczaka ani sałatki. Przywiałam się grzecznie. Wzięłam pierwszy widelec od strony zewnętrznej i zaczęłam jeść sałatkę. Cały czas czułam na sobie śmiertelny wzrok Justina.  W końcu odezwała się Maria
-Selena jak było w szkole? Poznałaś kogoś?- chyba chciała być jak każda matka, która zadaje te pytanie córce. Niestety, jej nie wyszło. 
-Coś mi się wydaje, że to nie twoja sprawa-powiedziałam monotonnie- Co u ciebie w szkole Emma?- zapytałam dziewczynki siedzącej akurat koło mnie. Obiad minął na tym że Emma opowiadała swoje wrażenia ze szkoły a wszyscy jej słuchali. Justin wciąż paraliżował mnie wzrokiem. O co mu chodzi? Kiedy przenieśliśmy się do Salonu postanowiłam w końcu powiedzieć o imprezie urodzinowej Isabelli.
-Więc... Ryan, zabieram ciebie Linde, Tysona, Kaylę, Lily i Justina na imprezę urodzinową, mojej mamy Isabelli- powiedziałam i spotkałam się z zdziwionymi spojrzeniami reszty domu. No co?
-NAS? Na imprezę urodzinową do snobów?- zapytał Ryan
-Nie są snobami! Więc jak nie chcesz jechać to nie musisz.
-Oczywiście że jadę. Miałbym nie skorzystać i nie pojechać do Bostonu. Przy okazji się najem- Przez następne pół godziny tłumaczyłam im na czym polega przejęcie i że zaraz powinny być  ich stroje. Emma zapytała się czy może jechać, szkoda było mi mówić,że nie może. Przecież to impreza dla starszych. Cały czas jej to powtarzałam. Justin zadzwonił po resztę ludzi. Pięć minut później zadzwonił dzwonek. Do salonu weszli wszyscy łącznie z Lily. Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Jak przewidywałam gdy tylko Justin ją zobaczył zaczął ja wyzywać o mało nie doprowadzając do płaczu. Kiedy już chciałam obronić Lily, wstał Tyson i zaczął to robić za mnie. Wszyscy siedzieli z otwartą buzią. Kiedy już wszystko się uspokoiło znowu zaczęłam tłumaczenie  czym polega impreza   że za chwilkę przyjadą nasze rzecz. Wszyscy byli szczęśliwi, że będą jechać prywatnym samolotem, jakby nigdy nim nie lecieli. No tak nie lecieli. Reszta wieczoru minęła nam na czekaniu na przesyłkę. W końcu około 17 zadzwonił dzwonek.  Za drzwiami stał kurier z dużą paczką zaadresowaną do mnie. Odebrałam ją i podążyłam do niewielkiego Salonu. W paczce było cześć Sari. Jedno było zawinięte w specjalną folię. Domyśliłam się, że to moje. Rozdałam resztę. Oczywiście Ryan, Tyson i Justin powiedzieli, że nigdzie w tym nie wyjdą. Po namówieniu ich zgodzili się. Linda  była zachwycona ponieważ nigdy nie opuszczała nawet Stanford. To przykre. W paczce były jeszcze dodatki, takie jak małe diamenciki, bransoletki oraz naszyjniki. Ja i dziewczyny musiałyśmy być na boso. Co nie było zbyt wygodne. Umówiłyśmy się, że jutro o 14 przyjdą do mnie i razem się przygotujemy.
Dziewczyny wyszły w salonie zostałam tylko ja i Justin, bo Ryan poszedł nalać picia. Niespodziewanie Justin przycisnął mnie do ściany, blokując ręce nade mną.
-Myślisz, że upiecze ci się to, że upokorzyłaś mnie przed całą szkołą.
Byłam tak oszołomiona, że nie umiałam nic powiedzieć. Przybliżył swoją twarz do mnie i pocałował mnie.  Uwolnił moje ręce a swoje umieścił na moich biodrach. Chwyciłam go za ramiona i starałam się odciągnąć go od siebie. Nie czułam się dobrze, moje serce biło szybko, nie przez podniecenie, ale przez strach. Zawładną on moim ciałem. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Niech on przestanie, proszę. Jego język brutalnie wepchnął się do moich ust. Zacisnęłam powieki. Jego ręce podążyły w stronę mojej pupy i po chwili je ścisnął. Pisnęłam. Zaczęłam go bić po plecach, byle by tylko przestał. On jakby tego nie zauważył całował mnie dalej. Nagle usłyszałam tłukące się szkło. Odepchnęłam go mocno i w końcu się ode mnie odsunął. W zdziwieniu na mnie popatrzył. Po moich policzkach dalej płynęły łzy i wydostał się krótki szloch. W progu stali Ryan i Maria. Patrzeli to na mnie, to na Justina. Cała się trzęsłam. Nie wiedząc co zrobić pobiegłam w kierunku Marii i rzuciłam się w jej ramiona. Przytuliła mnie do siebie, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. W końcu nic tak nie pomaga jak matczyne ciepło.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co powiedzieć -,-
Dziękuję mojej Becie <3 która nie miała zbytnio czasu aby mi go sprawdzić rozdział, ale to zrobiła. Nasza rozmowa wyglądała tak:
JA- Kocham cię wiesz?
BETA- Kochasz mnie tylko wtedy gdy mam ci  sprawdzić rozdział 
LOLZ. Dziś 25 marca! Rocznica koncertu Justina w Polsce ! Jak to szybko zleciało :) 
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba! Następny nie wiem kiedy będzie! Przewiduję go jednak na niedziele/poniedziałek.
W następnym rozdziale będzie się więcej działo bo będzie impreza !!
Kocham was bardzo!
Łapcie tu mojego Ask'a i Twitter'a !!
DO NASTĘPNEGO !


PŁACZĘ <3

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 6 "Dziwne zdarzenie"

Justin:

Ona mnie uderzyła.Na środku szkolnego korytarza. Jest totalną suką
ale seksowną suką. Powiedział głos w mojej głowie. Tak ma on racje. Jest strasznie seksowna, ale nie daje jej to uprawnienia do bicia i poniżania mnie przed całą szkołą. Pierdolona Suka Gomez. Nie umiałem wytrzymać, wyszedłem ze szkoły. Otworzyłem drzwi i poczułem na sobie powiew wiatru. Udałem się do mojego Range Rover'a , na którego sam sobie zarobiłem. Wziąłem telefon i wybrałem numer, który zatytułowany u mnie był "Dziwka 1" Tak mam je wszystkie ponumerowane, a i tak zapominam ich imion. Po trzecim sygnale ktoś odebrał.
-Jay?!- Po tym irytującym i piskliwym głosie poznałem Lenę. Lena, to szkolna dziwka. Obciąga wszystkim. Trudno się dziwić, ale jest w tym najlepsza.
-Tak, u ciebie w domu za..- Spojrzałem na zegarek- 15 min.
-Jestem w szkole Jay.
-To się z niej kurwa urwij! - krzyknąłem i się rozłączyłem. Kiedy byłem zły to najlepszym sposobem jest przespać się z jakąś panienką. Uspokaja mnie to.  Mam parę zasad,ale o nich może później. Ruszyłem z parkingu  szkolnego kierując się w bogatszą część Stratford. Tak, Lena jest bogata i to cholernie. Jej matka jest prawnikiem, a jej ojciec inżynierem. Z tego co słyszałem, jej starzy nawet nie umywają się do rodziców Seleny pierdolniętej Gomez. Kilka razy widziałem w telewizji twarz jej ojca na czerwonym dywanie. Koło niego zawsze była ładna blondynka,a nawet czasami sama Selena! Podjechałem po dużą Wille Leny i czekałem. Jezu. Ta suka nie może się pośpieszyć? Po jakiś 20 min usłyszałem ryk silnika. Nareszcie! Wyszedłem z mojego auta i zobaczyłem czerwone lamborghini. Mówiłem, że jest bogata. Otworzyła drzwi i wyszła. Poszedłem w kierunku jej domu, kiwając że ma iść za mną. Podchodząc do drzwi czekałem, aż to zrobi. Kiedy w końcu otworzyła drzwi, weszliśmy do środka i od razu się na nią rzuciłem. Wiedziałem że nikogo nie ma w domu bo jej rodzice są zbyt zapracowani. Zacząłem całować i ssać jej szyje robiąc jej malinki. Wplotła mi ręce w włosy i pociągnęła za nie. Jęknąłem. Odciągnęła mnie od jej szyi i chciała mnie pocałować ale sprytnie jej to uniemożliwiłem znowu całując jej szyje. Oto zasada numer jeden:  Nie całować dziwki. Tak nigdy jej nie pocałowałem. Nigdy. Złapałem ją za biodra przyciągając ją do siebie. Przed oczami stanęła mi Ona. Selena. Była w szarej sukience z klubu. Moje ręce powędrowały do bioder, na uda. Pociągnąłem je dając jej znak że ma skoczyć. Tak też zrobiła. Jedna ręka Sel jeździła po moich plecach a druga była wpleciona w moje włosy. Co chwila pojękiwała, tak samo jak ja. Wreszcie oderwałem się od jej szyi i zakatowałem usta. Te słodkie usteczka, teraz były inne. Tamte były ciepłe i słodkie te natomiast są zimne i gorzkie. Oderwałem się od jej ust, pójściem ją na ziemie i oddaliłem się. To nie były biodra Seleny, uda. To nie są jej ręce nie jej jęki i na pewno nie jej usta. Przede mną nie stała brązowo włosa piękność z różowymi ustami, wręcz stworzonymi do całowania, jej oczy nie są brązowe jak czekolada, lecz niebieskie jak lód. Farbowane blond włosy sięgały do pleców, a usta które przed chwilą całowałem ułożone są w szelmowski uśmiech. To nie Selena, tylko Lena.
-To było...WOW!- powiedziała z nie do wierzeniem. Nie potrafiłem nawet się odezwać, a co dopiero ruszyć-Możemy to powtórzyć ?- zapytała podchodząc do mnie.
-Nie! Muszę iść- powiedziałem i nie dając jej dojść do słowa wyszedłem. Co to do cholery jasnej było? Otworzyłem drzwi do mojego auta i wsiadłem. Ja pierdole. Dlaczego gdy całowałem Lenę zobaczyłem Selene? Co się do huja dzieje? Musze zadzwonić do Tysona. Po jakiś trzech sygnałach odebrał
- Joł Bieber! Gdzie cię poniosło stary?
-Jesteś w domu?
-Yep!- powiedział i zrobił akcent na "p"
-Za chwile będę u ciebie!- mówiąc to się rozłączyłem. Odpaliłem auto, udałem się w stronę biedniejszej dzielnicy Stanford gdzie mieszka Tyson. Z Tysonem zacząłem się przyjaźnić gdy oboje mieliśmy po 10 lat. Głupio to zabrzmi, ale spotkaliśmy się w sklepie spożywczym. Od razu go polubiłem. Był taki jak ja, lubił skakać po drzewach, kraść jabłka z sadu pani Colins. Tak mama tej suki Lily. Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale jej ojciec wsadził mojego za kratki. Cała odpowiedzialność za moją rodzinę czyli za Jazzy moją siostrę, mojego brata Jaxona i moją mamę spadła na mnie. W wieku 15 musiałem pracować w warsztacie samochodowym. Zresztą pracuję tam dalej. Moja mama zamknęła się w sobie i nie chciała jeść, pić. To była masakra. Jeszcze gorzej było kiedy tata się powiesił, też chciałem to zrobić , ale pomyślałem o ludziach których kocham. Co wtedy zrobiłaby mama, Jazzy , Jaxon. Za to z Ryanem znam się od... zawsze. Razem graliśmy w piłkę i tłukliśmy wszystko w moim domu. Śmierć jego mamy była dla niego jak i dla mnie trudna. Zamkną się w sobie. Nie wychodził na dwór nie grał zemną w piłkę. Trudny czas, ale potem było lepiej. Kiedy dojechałem pod blok Tysona, wysiadłem z auta i podążyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i skierowałem się na trzecie piętro. Zapukałem. Po paru sekundach otworzyła mi drzwi kobieta z czarnymi włosami. Ma jakieś 30-35 lat. To mama Tysona, pani Sonia.
-Cześć Justin, wejdź!
-Dziękuje jest...-zanim zdążyłem dokończyć pokazała ręką na drzwi do jego pokoju.
-Tam jest- podziękowałem i poszedłem w stronę brązowych drzwi i pchnąłem je nawet nie pukając. Tyson stał tyłem do mnie przy oknie.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Cześć stary! Ciebie też miło widzieć- powiedział z ironią i wywrócił oczami.
-Zamknij się i słuchaj! Po tym jak Selena mnie w szkole uderzyła...
-To było dobre!- krzykną przerywając mi. Serio?!
-...Byłem wkurwiony, więc pojechałem do Leny się odstresować. Kiedy już...
-Możesz pominąć to co robiliście? Jadłem obiad i mam nową koszulkę.- znowu mi przerwał. wywróciłem oczami.
-Jeszcze raz mi przerwiesz a powieszę cię za jaja na latarni!-Podniósł ręce w geście obrony-Zacząłem ją całować po szyi, zobaczyłem w niej Selene-
Tyson się wyprostował popatrzał na mnie i usiadł na łóżku
-Kontynuuj. Zaciekawiłeś mnie-
-Zobaczyłem ją. Lena się w nią zamieniła. Miałem wrażenie że to ją całuję.
-Czekaj- podusił ręce- Całując się z dziwką, zobaczyłeś w niej Selene, która cię całuje?- zapytał. łącząc brwi. Pokiwałem głową.
-Później cały czas o niej myślałem- złapałem się za głowę i usiadłem obok Tysona na łóżku. Ten idiota zaczął się śmiać!
-Boże! Nareszcie! Wiedziałem,że kiedyś cię trafi- powiedział. Wstał i zaczął mnie przytulać. Okej? o co mu do huja chodzi?
-Dobra debilu- powiedziałem odsuwając się od niego- o co ci idioto chodzi?- założyłem ręce na brzuch. Tyson położył rękę na moim ramieniu i popatrzał mi głęboko w oczy. On nie chce mnie pocałować nie? Przybliżył się do mnie. Boże. On jest gejem? Po paru sekundach które wydawały się być godzinami w końcu przemówił.
-Zakochałeś się.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Jest rozdział!
Jupi!!
Krótki, ale jest :P
Następny będzie dłuższy ! Obiecuję.
Pierwszy raz pisałam coś z widzenia Justina, chyba dobrze mi wyszło? 
Nie mam pojęcie kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ jadę do szpitala ;( i MOŻE będę miała zabieg ;(
Zapraszam na mojego Aska i Twittera :D
Do zobaczenia Misiaczki !!
PS. Co sądzicie o Jelenie? (Justin i Selena) ja jestem ZA! <3