poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 8 "To mój dom"

ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY!
---------------------------------------------------------------------------------
JUSTIN :
   Co się właśnie stało? Patrzałem na Selena która zapłakana była w objęciach swojej Matki, Marii. W jednej chwili wszystko było w porządku. Całowaliśmy się, ona mnie odpychała, ale myślałem że chce zagrać niedostępną. Podrapałem się po karku. Ryan miażdżył mnie spojrzeniem, to samo Maria. Powiedziała coś do Seleny, ta pokiwała głową i obie poszły na górę. Byłem tak zapatrzony w kobiety, że nie zauważyłem pięści Ryana lecącej w  moją stronę. Pod wpływem uderzenia upadłem na szklany stół na którym dodatkowo stał wazon z różami. Usłyszałem tłukące się szkło i ból pleców. Stół jak to każdy szklany stół. Stłukł się kiedy na niego wpadłem. Czułem kilkadziesiąt odłamków szkła w moich plecach. Co nie powiem, miłe nie było. Spojrzałem zaszokowany na wkurzonego, nie on nie był wkurzony on był wkurwiony, tak więc na wkurwionego Ryana.
   -Co to miało być!?- powiedziałem. Pomału podniosłem się z rozbitego stołu. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Poczułem jakąś lepką ciecz na mojej wardze. Kiedy dotknąłem wargi palcem,zobaczyłem krew. 
- Nie! Co to miało być?!- Krzyknął Ryan. Po chwili zrozumiałem. Chodziło mu o pocałunek z Sel.
-Najpierw pomóż mi dupku! - również krzyknąłem wskazując na moje plecy- Wyciągnij te pierdolone szkło!
Jak powiedziałem tak Ryan zrobił. Już po 15 minutach męczarni, którą było wyciąganie tego pierdolonego szkła z moich pleców i polane ich wodą utlenioną. Myślę, że On to zrobił specjalnie niedelikatnie. Nie odezwał się do mnie też odkąd zaczął to wyciągać. Jak się zapyta co mam mu powiedzieć? "Pocałowałem, albo wymusiłem pocałunek na twojej przybranej siostrze, bo myślałem że ulegnie"? Nie! Tego mu nie powiem. W takim razie co? Mam kłamać? A może nic nie mówić i po prostu wyjść? To nie jest takie głupie.
-To jest głupie- odezwał się Ryan. Czy ja to powiedziałem na głos?
-Owszem- mruknął.  Powinienem iść do psychiatry.
-Słuchaj stary, ja nie wiem co się stało- kontynuowałem- myślałem, że mnie odpycha bo chce grać nie dostępną, wtedy przyszliście wy. Wiem że za dobrze to nie wyglądało...
-Nie za dobrze?!- przerwał mi- wyglądało to tak jakbyś zaraz miał ją zgwałcić!- Zeszedłem z krzesła na którym siedziałem i podszedłem do Ryana.
-Nigdy bym jej, ani żadnej dziewczynie tego robił- powiedziałem całkiem poważnie. Moja mama od zawsze uczyła mnie szacunku do kobiet. Tego że na żadną nie wolno podnieś ręki, ani ją skrzywdzić w sposób fizyczny. Zawsze mawiała: " Nie ważne czy mój syn czy też nie, żaden mężczyzna nie powinien podnieść ręki na kobietę". Mój tata nigdy nie uderzył mojej mamy i miał szczęście bo bym mu tak przypierdolił, że nie wstał by przez jakiś tydzień. A gdyby skrzywdził moją siostrę to nie wstał by przez miesiąc.
- Wiem stary, ale tak to wyglądało- spuścił głowę- przepraszam za to że cię uderzyłem.
-Spoko. Należało mi się- poklepałem go po ramieniu. Podszedłem do lustra wiszącego w salonie. Wow. Moja twarz wyglądała jakby ktoś przejechał po niej kosiarką. Moje lewe oko było całe opuchnięte i fioletowe. Warga miała wielkie rozcięcie z której jeszcze leciała krew. Zagwizdałem.
-Nieźle mi przywaliłeś- Ryan się zaśmiał.
-Chyba tak. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć- powiedział Ryan. Pokazał ręką na kanapę i kazał usiąść. Dosyć długo milczał. Co chce mi powiedzieć? Na pewno zrobił jakiejś dziewczynie dziecko! Na pewno.
-Słuchaj stary- podniósł głowę i popatrzał na mnie a ja dalej kontynuowałem- możesz mi powiedzieć wszystko. Pomogę ci- zapewniłem. Jesteśmy kumplami. Pomogę mu wychować dziecko, ale nie będę zmieniać pieluch.
- Okej- powiedział patrząc na mnie niepewnie- Pamiętasz jak byliśmy na tej imprezie?- pokiwałem twierdząco głową. Na pewno wtedy zrobił jej dziecko. Może to Linda? Zawsze na nią leciał.- Wyszedłem wcześniej, bo zauważyłem że nigdzie nie ma Seleny- to się robi ciekawe- Kiedy wyszedłem zobaczyłem że idzie przed klubem w stronę domu. Poszedłem za nią, a ona przyśpieszyła. W końcu zacząłem biegnąć za nią i ona też. Kiedy już ją złapałem zaczęła krzyczeć i się wyrywać...
-Dziwisz się?- przerwałem mu- nagle słyszy jakieś kroki, później jak ona przyśpiesza to ta osoba też w końcu ona ją łapie. Ja na jej miejscu to się posrał-  Ryan zamknął oczy. 
-Ona krzyczała "Proszę nie, nie ZNOWU"
-Znowu? To znaczy że ona kiedyś no wiesz...
-Została zgwałcona? Może, to dlatego tak zareagowała kiedy ją pocałowałeś- To ma sens. Tylko kiedy to się stało i dlaczego nie powiedziała? Zacisnąłem pięści. Co za huj robi takie rzeczy dziewczynie? To odrażające. Jak się dowiem kto to, to wybiję mu wszystkie zęby i połamie kości. Usłyszałem piosenkę Usher'a i Pitbull'a "DJ Got Us Fallin' in Love ft"  Wciągnąłem telefon. Na wyświetlaczu było zdjęcie mojej mamy. Bez wahania odebrałem.
-Cześć, mamo
- Justin już jest późno, a Jaxon nie chce zasnąć dopóki nie przeczytasz mu bajki. Mógłbyś przyjechać
-Jasne zaraz będę- powiedziałem i się rozłączyłem. Co jak co ale rodzina zawsze jest u mnie na pierwszym miejscu. Mój brat Jaxon na 4 lata i boi się potworów z szafy, więc zawsze czytam mu bakę dopóki nie zaśnie. Wstałem z kanapy pożegnałem się z Ryanem i poszedłem do drzwi. 
 SELENA:

   Płakałam jak nigdy przedtem. Leżałam w moim małym różowym łóżku i płakałam. Maria właśnie wyszła. Nawet się do mnie nie odezwała i dobrze zrobiła bo na jakiekolwiek pytania rozpłakałabym się bardziej. Kiedy Justin mnie pocałował nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o niebieskich oczach i niemiłosiernym bólu. Te zdarzenie przywołało lawinę wspomnień, z którymi nie miałam do czynienia od paru lat. To nie tak miał wyglądać mój pierwszy pocałunek*. Tak mam 17 lat i nigdy się nie całowałam. Po prostu nie umiałam. Cała szkoła myśli, że całuję się i pieprze  z kim popadnie, ale tak nie jest. Nigdy też nie miałam chłopaka. Czemu? To proste nie umiem się do nich zbliżyć nie myśląc o tym że mogą mnie skrzywdzić. Więc zamiast chodzić z jakimś pacanem ze szkoły porostu mówiłam, że mam chłopaka tyle że on na przykład mieszka w Paryżu, a spotkałam go kiedy byłam tam na weekend. Długo jeszcze leżałam na tym łóżku i płakałam. W końcu zasnęłam. 

 Czternastoletnia Dziewczyna po swojej pierwszej imprezie w klubie wraca do domu . Jej szpili stukoczą o chodnik, odruchowo poprawia i tak za krótką sukienkę. Jak mogła być tak głupia aby wracać sama o tak później porze. Skręca w ciemną uliczkę.  Za nią idzie mężczyzna. Dziewczyna słysząc kroki przyśpiesza, zaczyna biegnąc.Chłopak był szybszy. Łapie dziewczynę i odwraca ją do siebie. Ona zaczyna krzyczeć i błagać o pomoc, która nie nadchodzi. Oczy. Niebieskie oczy jak toń wodna. Tyle zdążyła zobaczyć zanim zawiązał jej oczy szmatką tak samo jak usta. Mężczyzna zrywa z niej sukienkę to samo robi z jej majtkami. Bez uprzedzenia wbija się w nią, zabierając jej nie tylko godność,ale też cnotę. Dziewczyna błaga boga aby to się skończyło. Zimne krople mieszają się z jej łzami. Deszcz. Może jednak Bóg płaczę razem  z nią? Po najgorszych minutach w jej życiu mężczyzna chwyta jej kark i szarpie za włosy przewracając je do przodu.Wyciąga nóż i na karku tnie jej dość głęboko krzyż, który zapewnię zostanie jej do końca życia.Śmiech. okropny śmiech wydobywa się z jego ust.  Chłopak ją puszcza a ona bezwładnie wpada do kałuży, która po chwili zmienia kolor na czerwony. Leży tam długo marząc o śmierci, która uparcie nie przychodzi. W końcu z wyczerpania zasypia Bóg wie na ile.

  Gwałtownie wstałam. Znowu. Ten sam sen. Z moich oczu nie kontrolowanie poleciały łzy. Odkąd tu przyjechałam nie robię nic innego tylko płaczę. To był wielki błąd z strony taty, że mnie tu przysłał. Wzięłam mój iPhone z półki i sprawdziłam godzinę. 7.54 czas wstawać o 10 mieliśmy prywatny odrzutowiec do Bostonu! Pisnęłam. Za niedługo będę z powrotem w domu! Znowu będę stać na drogiej marmurowej podłodze, leżeć na miękkich łóżkach i przykrywać się pościelami z satyny. Boże jak ja kocham być bogata!   Wstałam i w piżamie w którą przebrałam się wczoraj zeszłam na dół. Kiedy już tam byłam weszłam do salonu. Zastałam tam Tysona, Linde, Lili, Kayle, Ryana na widok ostatniej osoby przewróciło mi się w żołądku. Justin. Miał podbite oko. Nie za ciekawie to wyglądało. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.
- Już przyszliście- to nie było pytanie tylko stwierdzenie. Wszystkie głowy obróciły się w moją stronę. Pogadaliśmy chwile na temat balu, ubrań i tak dalej w końcu podałam Lindzie jej Sari i kazałam jej to ubrać. Po paru minutach Linda wróciła ubrana w czerwono-zielone Sari. Wyglądało na niej pięknie.

-I...? Jak?- zapytała. 
-Wyglądasz ślicznie!- powiedziałam i ją przytuliłam. Kolej na Kayle. 
-Dlaczego moje Sa-coś tam. Tak mnie zakrywa ?- krzyknęła z łazienki. Przewróciłam oczami. Jej nic nie pasuję. Wreszcie wróciła w pomarańczowym sari. Miała rację. Sari Lindy nie tak bardzo zakrywało ją jak Kayly:

- Dobrze wyglądasz!- powiedziała Linda. Pociągła ją za sobą i obie usiadły na kanapie. Kolej na Lily. Wszyscy czekali jak przyjdzie zobaczyć jak jej sari wygląda. Najbardziej chyba Tyson. Coś ich do siebie ciągnęło, a ja muszę się dowiedzieć co. Wyszła. Wyglądała pięknie. Fioletowe sari idealnie opinało jej chudą talie.

-Wow- powiedział Tyson i reszta się z nim zgodziła w 100 % Wyglądała idealnie. Następną osobą był Tyson.  
-No chyba nie! Mówiłem że tego nie założę- krzyknął z łazienki. Po jakiś 10 minutach zeszedł na dół. Musiałam zakryć usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądał przekomicznie! Wyobraźcie sobie czarnego chłopaka ubranego w Sari! Wszyscy zaczęli się śmiać. 
- To nie jest śmieszne!- krzyknął oburzony Tyson wygładzając swoje biało- niebieskie sari.

- Tak to jest śmieszne! Wyglądasz jak bombka- zaczął się śmiać Justin
-Zobaczymy jak ty będziesz wyglądał idioto!- Justinowi natychmiast zrzedła mina. Podszedł do mnie i wziął paczuszkę w której było zapakowane jego Sari, z grobową miną udał się do łazienki.
-Powiedz, że on ma te najbrzydsze- powiedział Tyson z proszącą miną. Powiedziałam, że nie wiem bo nie ja je kupowałam. Justin wyszedł z łazienki. O kurwa. Czy on nawet w czerwono-białym sari z podbitym okiem musi dobrze wyglądać?

Linda zagwizdała
-Chyba cię przebił Tyson- dla zabawy szturchnęła go. Justin z satysfakcją wypisaną na twarzy usiadł koło złego Tysona. Ryan wziął odemnie przed ostatni pakunek i poszedł do łazienki. Kiedy z niej wyszedł wyglądał nieźle w zielono-białym sari. Okręcił się jak jakiś model i przeszedł przez pokój siadając obok mnie.
-Twoja kolej- powiedział i wypchnął mnie. Poszłam w kierunku łazienki. Kiedy otworzyłam pakunek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Isabel wie co lubię. Szybko się ubrałam w moje Sari. Otworzyłam małe pudełeczko. Było w nim kilka cekinów. Tak jak w Indyjskich filmach przykleiłam je sobie do czoła. Jak to dziwnie brzmi.

Następnie zabrałam się za makijaż. Był on lekki. Musnęłam usta błyszczykiem, pomalowałam rzęsy i to wszystko. Kiedy miałam wychodzić spojrzałam w lustro. Czegoś mi brakuje. No tak. Fryzura. Postanowiłam postawić na warkocz, który był zapleciony jak korona. Nauczyła mnie go Isabel jak byłam mała. 

Mogę wychodzić. Otworzyłam drzwi i pomału wyszłam z łazienki kierując się do salonu. Kiedy przekroczyłam próg wszystkie głowy natychmiast spoczęły na mnie. 
- Wow- powiedziała Linda- Wyglądasz...wow- Uśmiechnęłam się.
-Dlaczego ty masz tak....takie sa-coś tam a my takie?- powiedziała pełna oburzenia Kayla. Przewróciłam oczami i jeszcze raz spojrzałam na swoje świecące Sari. Ona ma racje, moje było inne. Ich było klasyczne, a moje... bardziej nowoczesne.

-Nie ważne- powiedziała ku zaskoczeniu wszystkich Lily. Odkąd przyszła się nie odezwała- Jest 9.45. Selena- upomniała mnie. Faktycznie odrzutowiec czeka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Roofi! Jęknęłam widząc mój prywatny odrzutowiec. Miałam ochotę podbiegnąć i go przytulić. Był cały biały a po boku miał napis "Roofi" :

Kocham go!
-Wow, twój tata zamówił samolot?- zdziwił się Ryan. Westchnęłam.
- To jest Roofi- powiedziałam. Usłyszałam za sobą śmiech. Okazało się że należał do Justina
-Nazwałaś samolot?-i dalej zaczął się śmiać.
- Po pierwsze - pokazałam jeden palec- to odrzutowiec, po drugie- pokazałam dwa palce- jest on mój, po trzecie - pokazałam trzy palce- Mamy ich tak dużo, że moglibyśmy ich nie rozróżnić dlatego go nazwałam i kazałam jego nazwę namalować na nim- wszystkim opadły szczęki. Nie zwracając na to uwagi udałam się do odrzutowca. Od razu kiedy weszłam popędziłam do mojego fotelu. Boże. Jest on tak wygodny. Nie to co w liniach komercyjnych. Środek wyglądał tak :

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Po krótkiej podróży Roofim (całą przespałam) i zachwytami moich kompanów. Wreszcie dotarliśmy do Bostonu.Jak dobrze widzieć tyle budynków. Zero pól, same centra Handlowe. Moi towarzysze mieli przylepieni twarze do szyby. Co prawda czekała nas jeszcze podróż Helikopterem. Kolejny raz pisnęłam. Azuka. Też się za nią stęskniłam. Kiedy byliśmy już na  lądowisku Helikopterów wreszcie zobaczyłam Azuke. Wyglądała tak jak zawsze.
-To jest Azuka- powiedziałam. Tym razem tylko widziałam spojrzenia pełne podziwu kierującego do mojego Helikoptera. Zobaczyłam Marcela. Otóż Marcel jest moim prywatnym pilotem. Jest ładnym Latynosem. Przywitałam się z nim i jeszcze raz popatrzałam na Azuke.

Weszliśmy do środka:

i zapieliśmy się pasami.
- Dużo tego masz- powiedziała Linda
-Tak dostałam go na urodziny, odrzutowiec też.
-Ja na urodziny dostaję kasę, albo ciuchy- zaśmiałam się. Ja nie. Ja zawszę dostawałam ekstremalnie drogie rzeczy. Nigdy nie dostałam na urodziny rolek czy roweru. Nawet nie umiem na nich  jeździć. Kiedy wy się uczyliście jeździć na rowerze ja się uczyłam dobrego zachowania przy stole czy brałam lekcji dykcji. Uczyłam się jak tańczyć tango czy walca. W wieku 9 lat miałam opanowany Francuski, niemiecki i łaciński. W wieku 11 lat umiałam całe drzewo genealogiczne, dokładny rok urodzenia i datę śmierci oraz krótką biografie każdego członka rodziny . Kiedy miałam 12 lat byłam dumą rodziny i to dosłownie. Nigdy nie żałowałam tego że zamiast bawić się z koleżankami uczę się jak dobrze zachowywać. Dopiero z czasem zobaczyłam, że zmarnowałam najlepsze chwile w moim życiu.
Justin zagwizdał.
- To muzeum nie? - zapytał się mnie. Popatrzałam na to co wskazywał palcem. Zaśmiałam się.
-To mój dom- powiedziałam patrząc na ogromną rezydencje.

-Żartujesz sobie- powiedział Tyson wlepiając oczy w mój dom.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Wylądowaliśmy na lądowisku trochę dalej od mojego domu, ale spokojnie mogliśmy przejść tam na piechotę. Kiedy stanęliśmy pod moją bramą zobaczyłam naszych ochroniarzy.
-Witam Panienko Gomez - powiedział jeden i otworzył bramę. Moi kąpani szli z otwartymi oczami i ustami.
-Ty masz większy podjazd niż cała moja kamienica- powiedziała Kayla. Znowu się zaśmiałam. Minęliśmy ogromną fontannę. Będąc przy niej można było usłyszeć muzykę z wnętrza domu. Z bliska wyglądał on tak:

Odwróciłam się do nich.
-Okej. To nie jest Stanford..
-No co ty mi powiesz- prychnęła Kayla, przeszkadzając mi. 
-... Musicie się tu zachowywać- kontynuowałam- Nie robiąc mi wstydu. Poznacie mojego tatę i moją mamę. Kobiety trzeba pocałować w dłoń. Nie tłuc niczego i chodzić z prostym kręgosłupem. Rozumiecie?- pokiwali twierdząco głową. 
-Okej- klasnęłam będąc pełna podekscytowania wchodząc po marmurowych schodach i drzwi otworzył nam Daniel. Weszliśmy do holu:

Wszyscy jeszcze szerzej otworzyli usta. Jestem w domu. Zaśmiałam się.
-Witajcie w Rezydencji Państwa Gomez.

---------------------------------------------------------------------------------
* Na imprezie Selena się całowała z Justinem, ale była pijana i tego nie pamięta!
Przypominam, że zdania pisane kursywą są WSPOMNIENIAMI !
---------------------------------------------------------------------------------
WSZELKIE PYTANIA KIEROWAĆ TU I TU
ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY, PONIEWAŻ MOJA BETA NIE MIAŁA CZASU MI GO SPRAWDZIĆ.
WIECIE NAUKA I TAK DALEJ.
POSTANOWIŁAM NIE ZAPOWIADAĆ ROZDZIAŁÓW (NASTĘPNEGO MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ W PRZYSZŁY PONIEDZIAŁEK XD) 
JEST DUŻO OBRAZKÓW, WIEM DAŁAM JE PO TO ABYŚCIE LEPIEJ SOBIE TO WYOBRAZILI! 
ROZDZIAŁ JEST DŁUŻSZY ! MIAŁAM TAKI NAGŁY PRZYPŁYW WENY :D
DZIĘKUJE ZA 11 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ !!!
JESTEŚCIE KOCHANI!
DOBRA LECĘ CZYTAĆ KSIĄŻKĘ "INNE ANIOŁY" XD

XOXO KLAUDIA <3

18 komentarzy:

  1. O matko jakie boskie;D Bardzo fajnie że dodajesz zdjęcia ;)
    Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 czekam już na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Gdybyś przeczytała notkę pod rozdziałem to byś wiedziała -,- "NASTĘPNEGO MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ W PRZYSZŁY PONIEDZIAŁEK XD"

      Usuń
  4. Kocham <3 nie mogę die doczekać <3 ily <3

    OdpowiedzUsuń
  5. B.O.S.K.I. *.* Czekam nn <3
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny , boski , czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny rozdział i zapraszam na swojego bloga :)

    http://life-is-just-one-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

  8. Oficer Bieber po latach pracy w policji zostaje przeniesiony na dział kryminalny. Jako pierwszą sprawę otrzymuje serię morderstw z okolic Stratford. Gdy okazuje się, że ofiary zmarły jeszcze w '89 Justin postanawia wszcząć własne śledztwo. Dochodzi do faktów, które w tej sprawie nie zostały jeszcze odnalezione. Po paru dniach w Stratford huczy od dochodzenia, a Justin dostaje tajemniczy list. Poznaje dziewczynę odpowiadającą za te i inne morderstwa, Bo Forks. Dochodzi do pierwszego i ostatniego przesłuchania. Czy uda mu się dotrzeć do zaborczej Bo? Czy ona w końcu opowie, o niektórych wydarzeniach?

    zabojca-milosci.blogspot.com

    Przepraszam za spam!! ;) ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. minął tydzień i nie ma :<

    OdpowiedzUsuń